niedziela, 29 marca 2015

Rozdział 6

*Harry*
Zamknąłem zmęczone oczy i jeszcze raz poprawiłem się na niewygodnym krześle. Było już późno, a ja uparcie siedziałem z Marcusem i negocjowałem. Nie podobało mi się to, że nie mogłem nic ugrać. Na zewnątrz czekali policjanci, myśląc że przeprowadzam wizytę lekarską. Pewnie.
- Albo załatwisz mi wolność, albo możesz pomarzyć o złotym jabłku. Koniec. Kropka - powiedział pewny siebie Marcus. Wiedział, że jak postawi mnie pod ścianą, to nie będę miał jak mu się sprzeciwić.
Czyli sytuacja podbramkowa.
- Przecież właśnie to ci oferowałem - westchnąłem. - Lecz jaką mogę mieć pewność, że mnie nie wykorzystasz? Ja zrobię wszystko, abyś mógł wyjść i nie dostanę tego, czego chcę? - uniosłem brew, patrząc wprost na niego.
Co dnia wydawał się korzystać z tego, że tu jest. Jak? Ja bym dawno zwariował, chociaż warunki ogólnie mieli nie najgorsze. Prócz tej nieszczęsnej izolatki.
- Nie masz wyjścia, Styles - powiedział uśmiechając się złowieszczo.
Tak, to prawda. Nie miałem wyjścia. Musiałem ryzykować wszystko. Albo będę coś z tego miał, albo nic, a zyska wolność. To było najgorsze. Wstałem i przeczesałem palcami włosy. Dyskusja dobiegła końca. Nic innego nie ugramy. Ciekaw byłem co będzie chciał jak wyjdzie. Co zniszczy. On nie miał sumienia. Zresztą ja też. Nie martwił się o kogoś. Złodzieje tak mają. Wywróciłem oczami i skierowałem się do wyjścia. Nie pozostało mi nic innego jak zastanawianie się nad planem jego wolności.
Opuściłem pomieszczenie za pozwoleniem policjanta. Na korytarzu było ciemne. Mniemam, że wszyscy spokojnie spali w swoich łóżka. Hm, czy moje sunshine też? Nie wiedziałem, co było w tej dziewczynie, ale intrygowała mnie. Taka niewinna, a bardzo posłuszna nastolatka. Postanowiłem udać się do jej pokoju. Odszukanie go było o wiele prostsze niż myślałem. Na każdych drzwiach wisiało imię i nazwisko podopiecznego.
A ja doskonale słyszałem jej oryginalne imię. Nannine. Ładne. Podobało mi się. Ściągnąłem biały fartuch i rzuciłem go na krzesełko pod ściana. Louis sobie go zabierze. Poprawiłem złotą obrączkę, a potem cicho nacisnąłem klamkę, aby wejść do środka.
Młoda dziewczyna spokojnie leżała w łóżku, oddychając miarowo, a światło księżyca padało na jej twarz. Była ładną dziewczyną. Jednak zupełnym przeciwieństwem do Abigail. Moja żona była ostra, impulsywna, doskonale utwierdzona w przekonaniu, że ma władzę, a Nannine delikatna, zagubiona i niepewna siebie. Nie znałem jej dobrze. Pff, praktycznie wcale jej nie znałem. Ale pokazała mi, że boi się sprzeciwiać, co było plusem. Wreszcie mogłem komuś rozkazywać. Ktoś mnie słuchał. Lubiłem mieć władzę nad wszystkim. A ta dziewczyna otworzyła mi masę możliwości, z których chciałem skorzystać. I to szybko. Pochyliłem się nad dziewczyną. Zamruczała coś niewyraźnie i wtuliła w policzek w poduszkę.
Zachichotałem pod nosem widząc ten uroczy widok. 'Uroczy' ? Skąd u mnie w ogóle to słowo... Dziwne.
Zbagatelizowałem swoje podejrzenia co do mojego słownictwa i kucnąłem przy łóżku dziewczyny. Ta widocznie wyczuła, że ktoś na nią patrzy, bo uchyliła lekko powieki. Kiedy dłużej mi się przyjrzała, odsunęła się nieco i szybko usiadła.
- Co ty tu robisz? - zapytała wystraszona.
- Dobry wieczór - wymruczałem w jej kierunku i nie spuszczałem z niej wzroku.
Zacisnęła ręce na kołdrze, co od razu zauważyłem. Spojrzałem na pilot, który leżał obok jej poduszki. Zapewne jeden przycisk i wezwie lekarzy. Prychnąłem.
- Nawet się nie waż, skarbie - zastrzegłem od razu.
- Bo co mi zrobisz? - spytała drżącym głosem. Bała się.
Pokręciłem głową i zabrałem pilot z dala od jej ciekawskich rączek. Wsunąłem dłoń do kieszeni spodni, aby wydobyć scyzoryk.
- Masz ładną buzię - przejechałem płaską częścią ostrza po jej policzku. - Po co ją szpecić.
- Po co to robisz? Miałam ci tylko pomóc tu wejść. Czego jeszcze chcesz? - wymruczała, a pojedyncza łza spłynęła po jej policzku, wstępując na ostrze i spływając dalej w dół, dotknęła mojej skóry. Uśmiechnąłem się chytrze. Drżała, próbując odsunąć się ode mnie. Niestety za plecami miała jedynie ścianę i żadnej ucieczki. Już wtedy wiedziałem, że będę częstym gościem ośrodka Silver. Dla tej młodej damy, która bardzo mi się spodobała.
Wsunąłem dłoń pod kołdrę i dotknąłem jej nagiej nogi. Hm, koszula nocna. Ciekawie. Patrząc prosto w jej oczy, przesuwałem ręką wyżej.
Widziałem, że nie podobało jej się to, lecz ciało mówiło co innego. Miałem doświadczenie, co musiało ją zaintrygować. Pomimo jej karcącego i błagającego za razem spojrzenia, kontynuowałem swoje czyny. Pod palcami poczułem, jak po jej ciele przechodzą ciarki. A to wszystko moja zasługa.
Jak mogłem nie być zadowolony?  Moje starania przynosiły efekty. Co prawda nie chciałem, żeby aż tak się mnie obawiała, lecz chciałem żeby wiedziała o tym, kto tutaj rządzi. Dotknąłem jej uda i ścisnąłem delikatnie. Spokojnie ręką mogłem opleść jej nogę.
- Przyjdę do ciebie maleńka - wymruczałem. - Może jutro? A może za dwa dni?
- D-dlaczeg-go? - wybełkotała wystraszona. Albo faktycznie przeszkadzało jej moje towarzystwo, albo była dziewicą. Nie ma innych wyjść.
Pokręciłem głową i uśmiechnąłem się znów.
- Bo cię polubiłem - stwierdziłem zadowolony. Nie robiłem nic złego wbrew Abbie. Każde z nas mogło się trochę zabawić.
I to było czymś, co lubiłem w naszym związku. Wolność. Bez żadnych pieprzonych zobowiązań. Bez zasad. No dobra. Może były jakieś drobne zasady, ale żadne z nas się ich nie trzymało.
Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal. Wzruszyłem ramionami, a moje długie palce natknęły się na jej delikatny materiał majtek.
Koronka? U nastolatki z ośrodka psychiatrycznego? Nieco dziwne. Ale nie powiem. Kręciło mnie to. Niewinność, a za razem nie samowita zmysłowość. Rzadkość? Jak najbardziej.
- Intrygujesz mnie - powiedziałem z podziwem oraz uznaniem. Spojrzała na mnie szklistymi,  niebieskimi oczami. Zbliżyłem twarz do jej twarzy, tak że mogła czuć mój oddech. Ręką zawędrowałem juz pod bieliznę.
Nagle jej nogi się zacisnęły. Rozczarowany zgromiłem ją wzrokiem.
- Zostaw mnie. Proszę - zaskomlała, a strumień łez pojawił się na obu policzkach. Ktoś musiał ją nie źle skrzywdzić, albo tak bardzo się bała.
- Nie podoba mi się Twój sprzeciw - ostrzegłem. Drugą ręką dotknąłem jej policzka i otarłem słone łzy, pomagając sobie również ustami. Dotarłem wargami do jej delikatnych, spierzchniętych które ucałowałem.
Dziewczyna nie oddała pocałunku. Była w szoku. Starałem się pogłębić pocałunek, ale Nannine zacisnęła mocno usta i próbowała  odsunąć ode mnie głowę.
Złapałem jej podbródek i zmusiłem do spojrzenia sobie w oczy. Nie chciałem, żeby zmusiła mnie do ukarania. Nie chciałem jej bić, a tym samym wystraszyć.
- Pożegnaj się ze mną grzecznie, Sunshine - mruknąłem, dotykając palcami jej płatków od zakazanego kwiatu.
- Cześć - rzuciła chłodno, patrząc mi prosto w oczy. Było ją stać na o wiele, wiele więcej. Poza tym nie chciała by mnie rozzłościć.
- Ładniej Nan, zanim mnie zdenerwujesz i pożałujesz. A potem będzie bolało - ostrzegłem powoli ją masując.
Dziewczyna zacisnęła mocno oczy i odchyliła głowę do tyłu. Wiedziałem, że jest jej dobrze.
- A więc? - ponagliłem.
Dziewczyna bez słowa wpiła się w moje usta, zaskakując mnie przy okazji. Odwzajemniłem jednak szybko jej gest, uśmiechając się w jej wargi. Przeniosłem ciężar ciała tak, że docisnąłem ją do ściany za plecami. Moja dłoń powoli pracowała, a usta zachłannie odbierały dziewczynie powietrza. Starała się nadążać za oddawaniem pocałunków, ale nie miałem wątpliwości. Robiła to pierwszy raz. Nie dziwiłem się. Tutaj raczej nie miała okazji, aby się troszeczkę rozerwać. Chciałem jej to umożliwić. W końcu miałem pewne możliwości. Kiedy i mi zabrakło powietrza, odsunąłem się od niej, by nieco go zaczerpnąć, po czym znów się w nią wpiłem. Dziewczyna niefortunnie uderzyła głową o ścianę i zaskomlała. Wypadki się zdarzają w nieprzewidzianych akcjach, prawda?
Nic wielkiego jej nie będzie. Nie przypuszczam, aby nastąpił wstrząs mózgu - pomyślałem z ironią. Przygryzłem jej dolną wargę i zabrałem dłoń, zostawiając ją w niedosycie. Na palcach czułem wilgoć, przed którą się tak broniła. Natury nie da się okłamać. Niestety.
- Do zobaczenia - szepnąłem i wstałem.
Naprawdę zamierzałem ją odwiedzić nie jeden raz. W życiu potrzebna jest rozrywka. Wyszedłem, zostawiając dziewczynę osłupioną. Zamknąłem szczelnie drzwi i udałem się do wyjścia z ośrodka.
*Nannine*
Przez całą noc nie zmrużyłam oka. Nie przez strach. Nie bałam się. Byłam zszokowana. Dlaczego...Kto to był? Na pewno lekarz? Nie wydawało mi się. Coś nie grało. Nie mógł być tym, za kogo się podał. No bo co za lekarz nawiedza podopieczne, grozi im scyzorykiem, całuje i zagląda do majtek? No coś mu się chyba pomyliło. Miałam totalny mętlik w głowie. Nie wiedziałam, co myśleć. Co najgorsze, on miał tu jeszcze przyjść. Zielonego pojęcia nie mam, czego on ode mnie chce. Po co mnie tak nachodzi?
Mogłam o wszystkim powiedzieć doktor Pietrovnej, ale uznałaby mnie za gorszą wariatkę, niż jestem. Nie uwierzyłaby. Nikt nie może wejść tak po prostu na teren ośrodka. No chyba, że się mu pomoże. Chyba nie powinnam tego robić. Popełniłam błąd, a teraz mogłam być prześladowana. Wyszłam z sali, w której teraz miałam zajęcia indywidualne i założyłam ciepły sweter. Mogli by chociaż włączyć ogrzewanie. Zawsze po nie przespanej nocy, było mi zimno. Nie ważne jaka pogoda wtedy była. Taka moja natura. Szybkim krokiem ruszyłam do pokoju, gdzie czułam się bezpiecznie. Planowałam zająć się książką, aby nie myśleć o nocy. To jedynie mnie męczyło. Nie chciałam się katować. Weszłam do środka, ale nie byłam sama. Na łóżku siedziała doktor oraz jakaś młoda blondynka.
- Witaj Nan - kobieta wstała i podeszła do mnie z uśmiechem. - To Tiffany. Jest w twoim wieku. Skonsternowana zmarszczyłam brwi i popatrzyłam na kobiety.
- Hej... - wymamrotałam, spoglądając to na panią doktor, to na blondynkę. Tiffany była mniej więcej mojego wzrostu, miała długie, chude nogi, oraz blond włosy sięgające jej do pępka. Duże, brązowe oczy były lekko podkrążone, co oznaczało zmęczenie, lecz miły uśmiech sprawiał, że wyglądała na godną zaufania.
Uśmiechnęłam się nieco i właśnie przypomniałam, że prosiłam doktor Pietrovną o zapoznanie mnie z jakąś ciekawą duszyczką. Ucieszyłam się, że nie będę sama. Będę miała z kim porozmawiać. Może to nie oznaczyło przyjaźni na wieczności, ale dobrze jest się czasem do kogoś odezwać. Zwłaszcza, jeśli ta osoba była w twoim wieku. Oczywiście nie miałam nic naprzeciwko mojej ulubionej pani doktor. O właśnie ta o której myślałam, z uśmiechem zostawiła nas same. Dziewczyna wstała z łóżka i skubała palcami rękawy szarej bluzy. Nie mówiła nic, a patrzyła na mnie. Widać, że była nieśmiała. Może nawet bardziej ode mnie.
- To... długo już tu jesteś? - zapytałam, przerywając chwilę niezręcznej ciszy, która wydawała się trwać godzinami. Popatrzyłam prosto w oczy Tiffany i ujrzałam pewien rodzaj smutku. Może nie lubiła tego ośrodka...
Pokiwała głową w ciszy. Wskazałam na białe krzesło i usiadłyśmy przy stole. Przesunęłam ręką po blacie, zbierając książki. Miałam lekki bałagan. Nie myślałam, że ktoś dzisiaj do mnie przyjdzie. Oczywiście oprócz tego, kto uprzedził mnie, że może wpaść wieczorem...
Danielle Campbell ❤️❤️- Nie wypuszczali mnie wcześniej do innych osób - wyjaśniła spokojnie. - Miałam chorobę dwubiegunową, a raczej dalej mam i trudno mi było z tym walczyć. A teraz jest lepiej, więc nie muszę siedzieć sama.
- Ach... rozumiem - powiedziałam zmieszana. Nie znałam tej choroby tak dobrze, więc nie wiedziałam, że jest to aż takie uciążliwe. Posłałam dziewczynie ciepły uśmiech, dzięki czemu rozweseliła się nieco. Popatrzyłam na okładkę jednej z książek i głęboko się zamyśliłam.
- Lubisz książki? - zapytałam spoglądając na nową znajomą, jednocześnie unosząc powieść napisaną przez mojego ulubionego pisarza.
Wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się.
- Lubię - przyznała. - Ale rzadko czytam. Nie mam cierpliwości. Szybko się denerwuję, jeśli coś mi nie pasuje, więc rzadko kiedy udaję mi się przeczytać całą książkę od a do z - wyjaśniła.
- Acha, rozumiem... jakbyś jednak chciała, to powiedz. Jak widzisz mam ich trochę - powiedziałam pod koniec nieco chichocząc pod nosem. Wstałam i poszłam odłożyć wszystkie lektury na miejsce. Było ich całkiem dużo, bo aż 5 półek. Każdą z nich przeczytałam. Uświadomiłam sobie, że potrzebuję czegoś nowego. Poproszę panią Pietrovną, żeby kupiła mi coś następnym razem.
- Masz jakieś hobby, ulubione zajęcie? - zagadnęłam Tiffany wracając do stolika.
- Nannine Przepraszam - spuściła głowę. Nie rozumiałam dlaczego wydawała się skruszona. Przecież nic nie zrobiła. - Nie umiem rozmawiać. Nikt w moim wieku dawno ze mną nie rozmawiał - poprawiła się na krześle. Teraz rozumiałam. Była tak oderwana od rzeczywistości, że nie miała ze mną wspólnych tematów i tego się wstydziła.
- Oh... nie przejmuj się. W takim razie możemy razem pooglądać telewizję. Może wtedy znajdzie się jakiś temat, do rozmowy - zaproponowałam, kiwając głową w stronę łóżka, na którym był pilot. Tiffany uśmiechnięta wstała i podreptała na łóżko. Zaraz po niej poszłam i ja.
Włączyłam telewizję i zaczęłyśmy oglądać film, który akurat został puszczony. Lubię akcję i romans. Wtedy nie było nudy.
- Oglądałaś kiedyś tego typu filmy? - zapytałam, próbując nawiązać jakąkolwiek rozmowę.
- Tak, takie są najlepsze. - kiwnęła głową wpatrzona w telewizję. Czyli nie tylko ja byłam fanem takiej tematyki. Całe szczęście.
- Masz jakiś ulubiony ? - ponownie zadałam pytanie. Jakoś rozmowa się toczyła, a byłam ciekawa, czy znajdziemy wspólny język.
- Tak! - krzyknęła i uśmiechnęła się do mnie. - Włoska robota. Boże, naprawdę polecam ci ten film. Mark Wahlberg jest cudowny. Oglądałaś może? - spytała podekscytowana.
- Oczywiście, że tak. To jest genialne - powiedziałam z wielkim entuzjazmem spoglądając na dziewczynę. Chyba ta znajomość będzie na dłuższą metę...
Zaczęłyśmy dyskusję na temat tego filmu. Obie byłyśmy zaoferowane tym tematem. Komentowałyśmy każdego aktora i każdą akcję.
- Mogę? - zapytała grzecznie i cicho. Uśmiechnęła się do mnie, co od razu odwzajemniłam.
- Jasne, siadaj - kiwnęłam na nią głową, by usiadła obok mnie.
- Pan psycholog jest dzisiaj w bardzo dobrym humorze. Chyba namiętna noc - mruknęła i wzięła kubek z herbatą. Zauważyłam na jej nadgarstku blizny, które skrywała pod rękawami koszuli.
- Też to zauważyłam - mruknęłam, zawieszając wzrok na jej ranach. Tiffany momentalnie je zakryła i obciągnęła rękawy jeszcze bardziej, bym nie mogła dostrzec blizn.
Nie patrzyła już na mnie. Piła herbatę, namiętnie dłubiąc widelcem w talerzu. Przy kolacji nie rozmawiałyśmy. Dlaczego ona to robiła? No tak. To ośrodek psychiatryczny dla takich osób. Zawsze musiał być powód, ale nie widziałam sposobu w rozwiązywaniu spraw cięciem się.
Zawsze byłam przeciwna okaleczaniu się. Jak dla mnie było to conajmniej chore. Ale takie osoby potrzebują pomocy.
I właśnie tutaj ją dostawały. Jeszcze raz przyjrzałam się dziewczynie. Można jej było zazdrościć urody. Odwróciłam głowy, kiedy na stołówkę wprowadzono mężczyznę w kajdankach.
Wszystkie rozmowy ucichły, a czas jakby się zatrzymał. Wszyscy patrzyli na wysokiego faceta prowadzonego przez trójkę strażników. Chwilę później rozległy się dość głośne szepty. Większość osób powróciła do swoich poprzednich zajęć, ale dalej trzymano dystans od mężczyzny. Kiedy ten przechodził obok naszego stolika, spojrzał na mnie. Wyglądał na bardzo niebezpiecznego. Od razu wzbudził we mnie strach. Patrzył prosto w moje oczy, a na jego twarzy pojawił się olbrzymi i obleśny uśmiech. Skrzywiłam się i postanowiłam wyjść.
- Tiffany ja już będę iść... - wybełkotałam pośpiesznie wstając z miejsca.
Nie usłyszałam, co odpowiedziała, bo uciekłam stamtąd. Chciałam być w pokoju. Głód przeszedł. Zastąpił go strach. Czemu teraz to wszyscy skupiali na mnie uwagę? Akurat ci wzbudzający grozę. Wbiegłam na piętro i tym samym tempem kierowałam się do swojego pokoju. Wtedy właśnie wpadłam na twardy tors czując znane perfumy...

14 komentarzy:

  1. Wow...Harry jest dziwny tak zdecydowanie jest dziwny ;) Kurczę już czekam na next *-* jestem ciekawa jakie zamiary ma Harry*.*

    OdpowiedzUsuń
  2. genialny
    @syla200

    OdpowiedzUsuń
  3. TEGO SIĘ NIE SPODZIEWAŁAM... ROZDZIAŁ CUDNY *.* <3

    OdpowiedzUsuń
  4. O rany :O Świetny rozdział! Ale mam szczęście xD W jednym dniu nadrabiam, a już następnego nowa notka. Po raz kolejny muszę powiedzieć, że świetny styl. Cieszę się też, że rozdziały są długie! Widzę, że Harry nigdy nie owija w bawełnę. Ciekawe jak to będzie przy ich następnym spotkaniu. Liczę jednak na to, że Nannine nie da się zbyt łatwo wykorzystać.
    Czekam niecierpliwie na kolejny! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. O nie! W takim momencie :(
    Ciekawe o co chodzi Marcusowi ;o
    Mmm Harry i kolejna nieprzespana noc ❤
    Ściskam i życzę weny
    You Belong With Me

    OdpowiedzUsuń
  6. Aaaaaaaaaaa! <3 <3 <3 <3 Genialne!

    OdpowiedzUsuń
  7. Super!
    Też jestem ciekawa o co chodzi Marcusowi 8(

    OdpowiedzUsuń
  8. Ooo proszę dalej. Wszystko jest takie zagadkowe. Mam nadzieje, że Harry nic jej nie zrobi. Jest taka delikatna. Nie może być bardziej zraniona. A Marcus... mam przeczucie, że to właśnie na Nan skupia się jego żądania. Jednak zawsze mogę się mylić.
    Niecierpliwie czekam na następny rozdział xx
    @Olcik98

    OdpowiedzUsuń
  9. Juz nie mogę doczekać się kolejnego:)
    To na pewno Harry albo Lou (o stawiam bardziej za pierwszym):)

    OdpowiedzUsuń
  10. Super :)
    Znane perfumy to Harry,tak?
    Nanine się go boi,ale teraz jak zaprzyjaźni się z Tifanny to może będzie miała się komu wygadać xx
    Powinna go już na początku nie słuchac, jemu się to podoba :/
    Czy tylko ja mam wrażenie ze ten "groźny mężczyzna prowadzony przez 3 ochroniaży" to Marcus , myśle ze to on :/
    Zycze weny i do następnego :*
    Kocham <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie no genialny rozdział czekam z niecierpliwością na next <3
    http://sweetlittlegirlsadventure.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja chcę kolejny rozdział jak najszybciej <3 Harry tak bardzo mnie intryguje, a przez zwiastun jeszcze bardziej nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów
    ~Paula~

    OdpowiedzUsuń