piątek, 26 czerwca 2015

Rozdział 14

*Harry*
Zapiąłem białą koszulę i ubrałem marynarkę. Smoking pasował idealnie. Śmiać mi się chciało, widząc Louisa. Zdenerwowany chodził od ściany do ściany, co chwila zerkając na zegarek. Tak jakby miała mu uciec sprzed ołtarza. No na pewno. Była w nim zakochana.Widziałem to na kilometr. Oboje się kochali. Myślę, że ja i Nan też moglibyśmy mieć taki 'idealny' ślub. Na pewno wyglądała by pięknie w białej sukni na czerwonym dywanie. Z welonem, który tylko ja bym mógł z niej zdjąć. Z tymi swoimi pięknymi oczami i malinowymi ustami. Cała moja .A potem wziąłbym ją w ramiona. Jej delikatne ciało i ucałowałbym te cudowne wargi. Byłaby panią Styles. Och, może kiedyś do tego dojdzie. Może kiedyś będę miał okazję tak się do niej zwracać. Oby. A teraz mogłem dokładnie przyjrzeć się jak powinna wyglądać taka uroczystość. Najbardziej cieszy mnie to, że będę mógł tańczyć z Nannine całą noc i nikt mi tego nie zabierze. Nawet żona. Nie będzie jej. Oczywiście wiedziała, gdzie jestem, ale nie mogła tu być. I bardzo dobrze.- Uspokój się, bo podłogę już wypastowałeś. Chodzisz i chodzisz - mruknąłem.
- Nie rozumiesz, że się denerwuje? - syknął, stając na chwilę w miejscu, po czym kontynuował swoją poprzednią czynność.
- Po cholerę? Jeśli ją kochasz i stoisz tu dzisiaj, to wiesz, że ten cały cyrk nie jest dla zabawy. Ona też cię kocha. To dziecinne. Jesteście tu, bo chcecie tego samego.
Zaczynało mnie to nieco drażnić, ponieważ ja się tak nie zachowywałem podczas swojej uroczystości. Złapałem go za ramię i szarpnąłem. Musiał się zebrać. Miał zaraz się ożenić. No błagam. Poprawiłem mu muszkę.
- Już. Okey? Spokojnie chłopie. Będzie dobrze. A teraz chodźmy już pod ołtarz, bo ceremonia się zaczyna - wychrypiałem, patrząc na przyjaciela, po czym pociągnąłem go za rękaw i poszliśmy na nasze miejsce. Tomlinson nie odzywał się już ani słowem. Stał tam z założonymi za plecami rękami i przełykał nerwowo ślinę. Musiałem zrobić wszystko, aby się nie roześmiać. To było komiczne po prostu. Ale w pewnym stopniu cieszyłem się. Dzisiaj żenił się z wybranką życia. Miał prawo być szczęśliwy.Tak jak ja przy Nan.
Dziewczyna stała w pierwszym rzędzie tuż przy mamie przyszłej żony Louis'a i jego rodzicach. Ubrana była w czerwoną sukienkę i czarno-czerwone szpilki, które razem kupiliśmy. Wyglądała prześlicznie w tych swoich lekko falowanych włosach i lekko podkreślonych oczach czarną kredką. Posłałem jej ciepły uśmiech, co szybko odwzajemniła.
Nagle organy zaczęły grać tą oklepaną melodię, a w drzwiach kościoła stanęła Anisha w śnieżno białej sukni. 
Louis zrobił krok do przodu, jakby się do niej wyrywając. Uśmiechnąłem się pod nosem i złapałem jego ramię. Znów stanął w miejscu, oddychając głęboko. Ładna kobieta. Niby starsza od Lou, ale wcale tego nie było widać. Podeszła razem ze swoim ojcem do ołtarza, po czym jej rodziciel wrócił do pierwszego rzędu do żony. Msza się zaczęła. Świadkiem kobiety była jakaś blondynka. Pewnie też pani doktor.
Długo nie staliśmy. Uroczystość przebiegła szybko, dzięki czemu jeszcze bardziej cieszyłem się, że będę mógł przywitać się z Nan. Wyszliśmy przed ogromny kościół. Nie padało, ale było wietrznie. Para młoda zaczęła dostawać życzenia i gratulację. Odbierałem wino, kwiaty i tym podobne, od razu układając to w aucie.
- Uciekasz ode mnie? - usłyszałem cieniutki głosik za sobą.
Uśmiechnąłem się pod nosem, odsuwając od bagażnika.
- Ależ nie - złapałem Nannine w talii. - Witaj kochanie - rozejrzałem się.
Niall, Zayn i Liam byli daleko. Poza tym jako przyjaciele byli lojalni. Nie powiedzieliby Abigail.
- Wyglądasz bardzo... - przerwała zastanawiając się nad określeniem mojego stroju. Postanowiłem ją w tym wyręczyć.
- Seksownie? - zaśmiałem się. - Spójrz na siebie. Każdy będzie cię tu pożerał wzrokiem - wymruczałem, pochylając się nad nią. - Przywitaj się.
Dziewczyna złączyła nasze usta w słodkim i delikatnym pocałunku. Idealnie.Tego mi brakowało przez tydzień. Abigail nie dawała mi spokoju. Musiałem być przy niej, a nie chciałem. Wolałem jechać do Nan. No niestety.
- Nie było cię - stwierdziła krótko, po odsunięciu się ode mnie. Była trochę smutna, a nawet nieco zła.
- Nie mogłem - wyjaśniłem, odbierając kolejne bukiety kwiatów. Ludzie, po co tyle badyli.
- Tak... zdarza się - ucięła, idąc składać życzenia Anishy i Louis'owi. Nawet nie zdążyłem nic jej odpowiedzieć.
Nie lubiłem kiedy zachowywała się jak typowa nastolatka. Ona miała łatwiej. Zero obowiązków, nie musiała nic załatwiać. Nie miała męża.Westchnąłem głośno, odbierając kolejne upominki dla młodej pary. Już prawie cały bagażnik był zapełniony.
Wszyscy goście rozeszli się do swoich aut. Mała nie wiedziała co zrobić. Anisha złapała ją za rękę.
- Spokojnie, pojedziesz z nami. Zmieścimy się w piątkę - wyjaśniła. 
Fajnie. Kolejna okazja, by być przy Nan. Dziewczyna również się ucieszyła, ale tak szybko, jak się uśmiechnęła, tak szybko ten gest zniknął z jej twarzy. Coś było nie tak. Chyba, że aż tak źle się czuła przez to, że nie przyjechałem. Nie chciałem jej zawieść. Poza tym miałem dla niej dobrą wiadomość. Dzisiaj mieliśmy spać w hotelu. Cała noc, a ona w moich ramionach. 
Wszyscy wsiedliśmy do samochodu. Ja na końcu oczywiście. Usiadłem przy oknie, Nan była po środku, a obok niej blondynka, która była świadkową Anishy. Długo nie jechaliśmy. Zaledwie 20 minut. Dość szybko, jak na dojechanie poza Londyn. Tommo wynajął gigantyczną salę w jednym z pensjonatów poza miastem. Wszystko było dopięte na ostatni guzik. Wystrój sali, ułożenie stolików, muzyka. Nawet kolor światełek.
Dziewczyna była oniemiała. Widać, że jej się podobało. Gdy tylko wysiedliśmy, rozglądała się oczarowana.
- Nan? - objąłem ją od tyłu. - Wiesz, że nie lubię jak jesteś na mnie zła, skarbie. Chociaż uroczo wyglądasz gdy się złościsz i marszczysz nosek.
- Harry, przestań. Dobrze wiesz, że nic tym nie zdziałasz. A jeśli tak myślisz, to grubo się mylisz - powiedziała, wyrywając się z mojego uścisku. Co się dzieje? - pomyślałem.
Odwróciłem ją do siebie.
- Posłuchaj mnie. Nie podoba mi się twoje zachowanie. Podobno wolisz, jak jestem miły i kochany. Uszanuj to, że mam też pracę i zobowiązania. Nie wypruję sobie żył. Przykro mi. Mało dla ciebie robię? Mało okazuję, że mi zależy? Skoro mnie nie było to oznacza, że nie mogłem. Po prostu nie mogłem. - wyrzuciłem z siebie i puściłem ją.
Poszedłem za parą młodą.
Nannine nie odezwała się do mnie przez kolejną godzinę, podczas gdy impreza rozpoczęła się na dobre. Wznieśliśmy toast za młodą parę i zjedliśmy 'obiad'. Czas przyszedł na taniec małżeństwa, tak więc wszyscy zebrali się po bokach parkietu. Muzyka zaczęła grać, a Anisha i Tommo poruszać się. Falowali na parkiecie bezszelestnie. Wyglądali uroczo. Nagle podszedł do mnie Malik i szturchnął mnie w bok.
- Widziałeś tą laskę w czerwonej sukience? - spytał, wskazując na nią brodą.
- Widziałem - patrzyłem na niego - Spróbuj się do niej zbliżyć, a powyrywam ci nogi z dupy - zagroziłem - Nie żartuję.
Była moja. Zła, humorzasta, ale moja.
- Ej stary, wyluzuj. I tak Niall ruszył do akcji - zaśmiał się, patrząc na Nan, która rozmawiała z Horanem.
Odepchnąłem mulata i ruszyłem w ich stronę. Od razu stając obok, zwiększyłem ich odległość od siebie.
- Nie rób przedstawienia - powiedziałem jej do ucha. - Mam niespodziankę, która wynagrodzi siedem dni, które również były dla mnie ciężkie. O - dodałem głośniej. - Widzę, że się poznaliście. To mój przyjaciel Niall.
- Em... - zawahała się, spoglądając na mnie - tak.
- Niall, to jest Nannine i jest dla mnie bardzo ważna - uśmiechnąłem się krzywo - więc trzymaj rączki przy sobie, chyba że chcesz je stracić.
- Dobra, dobra. Już sobie idę - uniósł ręce w geście poddania - trzymaj się Nan. Zanim jednak odszedł puścił dziewczynie oczko, co nie uszło mojej uwadze i niesamowicie mnie wkurzyło. Jednak postanowiłem z nim się policzyć innym razem. Nie chciałem robić afery w otoczeniu gości. To w końcu dzień mojego przyjaciela. Westchnąłem jedynie, luzując krawat.
- Nie mogę nawet zatańczyć? - zagadnęła, patrząc na swoje buty.
- Możesz. Ale chyba uczynisz mi tę przyjemność i najpierw zrobisz to ze mną?
- Jasne - odparła, wzruszając ramionami.
Złapałem jej podbródek i twardo spojrzałem w oczy.
- O co tak naprawdę chodzi?
- O nic. Po prostu nie potrafię zrozumieć, dlaczego to robisz - wymamrotała.
- Co robię? - spytałem, przekrzywiając głowę. Nie rozumiałem jej.
- Jesteś z dwoma na raz. Skąd mogę wiedzieć, że jestem dla ciebie ważna, skoro w domu pomiędzy wizytami u mnie sypiasz z żoną? Wiesz, jak ja się czuję? Ja ci powiem. Czuję się jak śmieć - wyrzuciła z siebie wszystko. Widziałem, że łzy zbierają się w jej oczach.
Złapałem jej twarz w dłonie.
- Rozwiodę się. Chcę tylko...chcę tylko, abyś mi ufała. Wtedy będę miał pewność, że mam dla kogo poświęcić to wszystko. Ona mnie nie interesuje. Ten związek był jedynie marnym układem.
Jej oczy rozszerzyły się, a usta rozszczelniły. Wyglądała, jakby zobaczyła ducha.
- Przepraszam - wydukała, szybko mrugając by pozbyć się nadmiaru wody pod powiekami.
- Kochanie - pocałowałem ją krótko i delikatnie. Potem moje usta złożyły pocałunek na jej czole.
Nan nic nie odpowiedziała. Wziąłem ją po ramię i zabrałem na parkiet, gdzie zaczęliśmy tańczyć. Jeśli ktoś by mi powiedział, że ta dziewczyna nigdy nie tańczyła, to nie uwierzył bym. Była prawie lepsza ode mnie. Ale prawie. Widziałem, że na nią patrzą. Że podziwiają. Mieli co. Te nogi, ta sukienka. Jej biodra...Och, ta dziewczyna zawładnęła moimi myślami. To ja byłem szczęściarzem, który mógł ją dotykać, całować i szeptać jej do ucha. Byłem z tego powodu dumny. 
- Może teraz ty się dla mnie uśmiechniesz - zaćwierkała, patrząc mi prosto w oczy.
Oczywiście, że to zrobiłem. Jej mógłbym podarować wszystko. Więc stać mnie było i na szczery uśmiech. Obróciłem ją dwa razy i znów była w moich ramionach. Ułożyłem rękę na plecach dziewczyny. Muzyka była w średnim tempie. Moje usta były tuż przy jej skroni.
 - Co masz pod sukienką? - wychrypiałem.
- Niespodziankę - mruknęła.
- Nie mogę się doczekać - odpowiedziałem.
- Planowałam ci wcześniej pokazać... ale w zasadzie dziś, to dobra okazja - powiedziała, ujawniając rząd swoich śnieżnobiałych zębów.
- Dobra? - wymruczałem składając pocałunek na jej szyi. - Dobrze. Chciałbym wiedzieć o tobie więcej. Masz jakieś plany? Wiesz, że Cię wyciągnę. Możesz spokojnie myśleć o przyszłości.
- Ja... chciała bym studiować... ale to zbyt drogie - przyznała opierając głową na moim ramieniu.
- Przestań. Temat pieniędzy jest tematem zamkniętym - powiedziałem stanowczo.
- Okey - ucięła, po czym dodała - chcę iść na studia dziennikarskie.
- Niewdzięczny zawód. Gazety są teraz mało czytane. Ludzie wolą internet.
- W takim razie zapomnij o tym - szepnęła mi do ucha, robiąc kolejny piruet.
I znów do mnie wróciła. Zastanawiałem się dlaczego dziennikarstwo i mnie olśniło. Przecież ona kochała książki. - Może literatura angielska? - spytałem.
- Hm... dobry pomysł - powiedziała radośnie.
- Czy mogę? - obok nas stanął pan młody. No dobrze. Jemu mogłem oddać maleńką. Przecież jego żona była blisko. Świeżo poślubiona. Ja zaś zająłem się Anishą, żeby było sprawiedliwie. Objąłem pannę młodą i kołysaliśmy się do Celine Dion. Myślę, że to przy niej Louis dojrzał. Przy tej kobiecie.
- Panna młoda zadowolona uroczystością? - zagadnąłem, spoglądając na Nan.
- Zdecydowanie tak. Nie znam cię - odparła szczerze i nieufnie. - Co masz wspólnego z moim mężem i dlaczego o tobie nie wspominał?
- Byliśmy... znaczy jesteśmy przyjaciółmi, ale przez y... przez moją żo... znaczy kontakt się urwał. Zobaczyliśmy się ostatnio i teraz stale się kontaktujemy. Jestem pewien, że Louis ci wszystko opowie - odparłem.
Przypatrzyła mi się uważnie. To inteligentna kobieta. Takie ceniłem. Poprawiła kołnierzyk mojej koszuli. - Harry, tak? - zagadnęła. Mocno szarpnęła za koszulę, przyciągając mnie gwałtownie. 
- Spróbuj ją skrzywdzić a nawet Al Capone ci nie pomoże. - powiedziała po czym posłała mi przyjazny uśmiech.
To było... dziwne? Postanowiłem coś naprostować w głowie tej niuni. 
- Słuchaj, nie musisz mi tego mówić. Jestem za nią w pełni odpowiedzialny. Nie pozwolę jej skrzywdzić i sam tego nie zrobię. Jeśli ktokolwiek spróbuje ją tknąć, to może liczyć się z tym, że straci ręce i nogi. Jestem kimś, kto może więcej niż ci się wydaje - powiedziałem, uśmiechając się do gości.
- Ależ ja jestem tego świadoma, mój drogi. Doskonale wiem kim był Louis, kiedy jeszcze się nie znaliśmy. A skoro jesteś jego starym kumplem to nie możesz być nikim dobrym. Rozumiem. Jesteś bossem. Nie chcę być z tobą w złych stosunkach. To jedyna moja prośba. Nie skrzywdź jej. Mam nadzieję, że ją uszanujesz.
Coś czułem, że faktycznie miała dobre zamiary. Była mądra. Nie dziwię się, że Lou ją wybrał. - Możesz być spokojna. Może przekonasz się jeszcze, że jestem dobrym człowiekiem - szepnąłem jej do ucha, jednocześnie puszczając oczko do Nan.
Uśmiechnęła się kończąc taniec z Louisem. Ja również tak zrobiłem. Ucałowałem dłoń Anishy i odszedłem.
Podeszłem szybkim krokiem do Nannine, zanim ktokolwiek mógłby ją poprosić do tańca. Chwyciłem dziewczynę w pasie i przytuliłem do swojego boku.
- Masz na coś ochotę? - zapytałem, prosto w jej włosy.
- Hm... z chęcią spróbowałabym tamtych sałatek... - zaczęła, ale przerwałem jej.
Miałem trochę co innego na myśli. Ale może powinna zjeść i mieć siłę na noc? Na nic nie liczyłem. Wszystko zależało od małej.
- Skoro tak. To chodź. Chcesz szampana?
- Jasne, ale nie zbyt dużo. Nie chcę się upić - powiedziała, uśmiechając się promiennie.
- Nie pozwolę na to - zapewniłem ją.
Przyniosłem dziewczynie kieliszek i podeszliśmy do sałatek. Później zajęliśmy miejsce przy stole. Dziewczyna zjadła spokojnie posiłek. Następnie poszliśmy znów trochę potańczyć.
- Teraz czas na tort - szepnąłem do jej ucha.
Wszyscy zaczęli się zbierać do gigantycznego ciasta, na którego każdym poziomie wbite były zimne ognie. Całość przywieziono na wózku, bo podejrzewam, że obsługa nie dała by rady go unieść.
Para młoda przejęła pałeczkę. Louis objął kobietę i razem pokroili ogromny tort. Wznieśliśmy za nich toast.
Powoli było co raz to mniej gości. Wszyscy się żegnali, ponieważ para miała zaraz wyruszyć w swoją podróż poślubną, tak więc i my zaczęliśmy się zbierać. W zasadzie, to Nannine nawet nie wiedziała, że planuję ją zabrać ze sobą, ale tym lepiej.
Taka mała niespodzianka.Nie piłem dużo, mogłem prowadzić. Założyłem swoją marynarkę na jej ramiona, kiedy patrzyliśmy jak para młoda odjeżdża. Później zaprowadziłem ją do swojego mercedesa.
Kiedy jechaliśmy już ulicami Londynu, dziewczyna była nieco zdezorientowana.
- Harry? - spytała, rozglądając się po okolicy.

- Może być też kochanie - zaśmiałem się. - Niespodzianka - odpowiedziałem na nie zadane pytanie.
- Ale...
Uniosłem brew, patrząc na nią. Czy ona zamierzała ze mną dyskutować i okazać, że mi nie ufa?
- Ja chciałam tylko powiedzieć, że nie mam ciuchów na zmianę - powiedziała, chowając się głębiej w fotel.
- Więcej pewności siebie, nie zjem cię - pokręciłem głową - spójrz za fotel.
Dziewczyna patrzyła na mnie nieco zdezorientowana, po czym odwróciła się do tyłu i zobaczyła czarną torbę.
- Co tam jest?

- Bielizna, bluzka, spodnie - wyjaśniłem.
Sam wybierałem. Będzie ubrana podobnie do mnie. Spodnie mieliśmy mieć identyczne. Białe w czarne paski.

- Dziękuję - powiedziała po chwili namysłu.
- Proszę - wzruszyłem ramionami. - Mam nadzieję, że ci się spodobają.
- Skoro ty wybierałeś, to na pewno - stwierdziła, całując mnie w policzek.
Położyłem dłoń na jej kolanie i skręciłem. Zaparkowałem samochód przed niedużym, ale czterogwiazdkowym hotelu. Wysiadłem z samochodu, obszedłem go dookoła i otworzyłem drzwi dziewczynie. Następnie wyjąłem torbę z tylnego siedzenia i chwytając Nan w pasie, zaprowadziłem do recepcji hotelu.
- Spędzimy tu noc - powiedziałem do niej i stanąłem przy kontuarze. - Dobry wieczór - zwróciłem się do młodej recepcjonistki. 
- Dobry wieczór - odparła, uśmiechając się do mnie najszerzej jak mogła. Wyprostowała swoją pozę i wypchnęła piersi do przodu. Typowa reakcja każdej dziewczyny. Tak, czy inaczej nie interesowała mnie w tej chwili.
Westchnąłem jedynie i oparłem rękę na blacie.
- Rezerwacja na nazwisko Styles - powiedziałem.
Spojrzała na moją obrączkę i speszona wróciła wzrokiem do komputera. Strzelam, że wzięła Nan za mą żonę.

Ale tym lepiej. Nie będzie się już tak szczerzyć.
- Zgadza się. Pokój 247 - westchnęła, sięgając po coś do jednej z szuflad. Wyjęła z niej jakąś kartę, którą następnie przyłożyła do czytnika.
- Oto karta magnetyczna. Nią otworzy pan drzwi - poinstruowała, spoglądając na moją towarzyszkę.

- Dziękuję. Chodź kochanie, miłego wieczoru - zwróciłem się jeszcze do recepcjonistki.
Ruszyliśmy w stronę windy. Wcisnąłem guzik i czekałem cierpliwie, aż maszyna przyjedzie. W między czasie pocałowałem czule Nan w policzek i wtuliłem się w nią.
- Harry kochanie, nie musiałeś tego robić - oznajmiła, oplatając mnie w pasie.
- Lecz chciałem. Trochę prywatności jest nam wskazane - trzymałem w drugiej ręce nasze rzeczy.
Nie zamierzałem spędzać kolejnej nocy w ośrodku psychiatrycznym. To mnie dołowało.

Winda wreszcie przyjechała, więc wsiedliśmy do środka. Błyskawicznie znaleźliśmy się na pożądanym piętrze. Zatrzymałem się tuż przed drzwiami i spojrzałem łobuzersko na Nannine.
- Jak już tam wejdziemy, to możemy długo nie wyjść - ostrzegłem, przesuwając kartą, aby otworzyć drewnianą powłokę. Wziąłem dziewczynę na ręce, przez co ta nieco zaskoczona, pisnęła słodko. Z nią w ramionach, wszedłem do środka. Zapaliłem światło, a przed nami ukazał się wspaniale wystrojony salon.
Na parapecie stały różnej wielkości świeczki, które zamierzałem zapalić. Pod ścianą stała kanapa w kształcie litery L. Biała i na pewno wygodna.
- Kochanie - zwróciła na siebie moją uwagę Nannine.
- Zaczynam lubić to jak do mnie mówisz - mruknąłem i pocałowałem ją.
Dziewczyna złapała mnie za kark i pociągnęła bliżej. Postawiłem ją na chwilę, by móc złapać ją za uda i unieść z powrotem. Jej nogi owinęły się wokół mnie, co niesamowicie mnie pobudziło.
Boże, miałem na nią taką wielką ochotę. Położyłem ją na łóżku i ucałowałem jej słodkie usta. Wszystko zależało od niej.
- Chcę tego - szepnęła między pocałunkami.
Zatrzymałem się na chwile. Musiałem mieć jej stu procentową pewność. Nie chciałem na nią naciskać. Musiała dać mi to wyraźnie do zrozumienia.

- Ale wiesz, że twój pierwszy raz to ważna decyzja? Że nie chcę, abyś żałowała? - spojrzałem w oczy dziewczyny.
- Nie będę żałować, jeśli to będziesz ty, ale... - przerwała na chwilę, wpatrując się w moje tęczówki.
- Ale? Jeśli jest jakieś ale, muszę wiedzieć - powiedziałem pewnie.
- Będziesz delikatny? - spytała, uśmiechając się na ten swój wspaniały sposób. Tylko ona tak potrafiła. Była taka piękna. Niewinna. Nieskazitelna. Kiwnąłem głową, głaszcząc policzek brunetki.
Teraz byłem pewny, że to z nią chcę być do końca życia. Nie wyobrażam sobie swojej przyszłości u boku innej kobiety. Nie zamierzam wrócić do żony. Kochać się z nią więcej. To było skończone. Właśnie teraz. Nie mógłbym zrobić tego Nan. Zakochałem się w niej. Po raz pierwszy mogłem to przyznać, bo byłem pewny tego, jak niczego innego w życiu.
Patrzyłem w jej oczy i wiedziałem to wszystko. Nasza przyszłość. Nie mogliśmy żyć osobno. To nie miałoby sensu. Co mnie obchodziła Abigail? Nic. Zero. Miałem ją gdzieś. Nasz związek nie opierał się na prawdziwym uczuciu. To był układ, którego stałem się ofiarą.
Całowałem Nan po szyi, a następnie wzdłuż szczęki, po czym zatrzymałem się przy ustach. Popatrzyłem ponad dziewczynę na świeczki i uśmiechnąłem się delikatnie.Odsunąłem się i podszedłem do parapetu. Z kieszeni wyjąłem zapalniczkę. Zapaliłem świeczki. Teraz jest ładnie. Romantycznie.
Obróciłem się z powrotem do dziewczyny. Leżała spokojnie na łóżku, podparta łokciami. W tym świetle wyglądała uroczo. Jak księżniczka. Moja księżniczka.
Zacząłem rozpinać guziki białej koszuli, uśmiechając się do niej. Musiałem ją zapewnić, że nie musi się bać. Na pewno będzie bolało, ale chciałem to zrobić jak najdelikatniej.
- Striptiz za darmo? - uniosła jedną brew w rozbawieniu.
- Tak kotku. Najpierw ja - odparłem i spojrzałem na nią znacząco - potem ty. Obiecałaś mi coś - przypomniałem.
- Ja ci coś obiecałam? - rzuciła, chichocząc pod nosem.
Pokiwałem głową i zdjąłem z ramion materiał. Rzuciłem go na podłogę. Zabrałem się za spodnie.
- Co takiego? - zapytała, zwężając na mnie oczy, jednocześnie przygryzając wargę. Zawsze gdy to robiła, czułem falę podniecenia przepływającą przez moje ciało. Nie musiała być naga, bym zwariował.
Zamknąłem oczy i westchnąłem. Jeszcze chwila. Była już taka moja. Musiałem jedynie poczekać.
- Pokażesz mi, co masz pod sukienką - wychrypiałem seksownie.

- Aaa... - przeciągnęła, kładąc się całkowicie. Wstała po chwili i stanęła na przeciw mnie. Patrzyła mi prosto w oczy. Uśmiechnęła się, po czym zaczęła rozbierać. Najpierw zdjęła ramiączka, a następnie zsunęła z siebie resztę sukienki, ale bardzo wolno. Odsłoniła najpierw swój czarny, koronkowy stanik z diamencikiem po środku piersi. Następnie pokazała brzuch i na końcu również koronkowe majteczki. Z przodu wyglądała oszałamiająco. Chciałem niesamowicie zobaczyć jeszcze jej tyłek. Pokazałem dziewczynie, żeby się odwróciła. Nadal była w obcasach, co niesamowicie mnie podniecało. Zrobiła jeden obrót wokół własnej osi i znów stanęła do mnie przodem. Gdy nasze spojrzenia się spotkały, jej twarz oblała się rumieńcem. Moje kąciki ust uniosły się ku górze.
Tylko moja - powtórzyłem w myślach. Przejechałem językiem po dolnej wardze, zwilżając ją. W spodniach robiło mi się ciaśniej. Zsunąłem je i zostałem w bokserkach. To wszystko dzięki niej. Była piękna, zadbana, słodka.
Pokazałem, aby podeszła do mnie.

Zrobiła to niemal od razu. Patrzyłem jej prosto w oczy. Kosmyk włosów zakrył jej połowę twarzy, więc założyłem je za ucho dziewczyny.
- Seksowna jesteś kotku - wymruczałem - pocałuj mnie - dodałem.
Nan zbliżyła się do mnie powoli, spojrzała na mnie, po czym delikatnie dotknęła wargami moich. Z czasem przyspieszyliśmy nasze zderzenia ustami. Przeniosłem swoje ręce na biodra dziewczyny, a jej wylądowały na mojej szyi. Przyciągnąłem ją szybkim i zdecydowanym ruchem. Czułem ją tak blisko.
Napierałem kroczem na jej. Czy ona tez na mnie reagowała? Och...miałem nadzieję. Przesunąłem rękę niżej. Nie mogłem się powstrzymać. Dotknąłem palcami jej cienkiego materiału majteczek. Potarłem delikatnie jej kobiecość. Westchnęła. Chyba dostałem odpowiedź. Z jej ust przeniosłem się na szyję. Całowałem zachłannie każdy centymetr jej skóry. Oddech dziewczyny przyspieszył, więc wziąłem ją na ręce, nie przerywając poprzedniej czynności. Opadliśmy na łóżko.
Rozpiąłem stanik. Pomogła mi go zsunąć. Wylądował na podłodze. Jej piersi nie były wielkie, ale idealnie pasowały do moich dłoni. Zacząłem ją całować, rozpoczynając wolny masaż. Dziewczyna jęknęła, co dało mi znak, by kontynuować swoje poczynania. Uśmiechnąłem się sam do siebie i językiem zataczałem kółka na jej piersiach. Odchyliła głowę do tylu. Było jej dobrze. Bylem tego pewny. Pociągnąłem zębami za twardy jak kamyk sutek. Znów jęknęła. Ustami przesunąłem po jej mostku schodząc niżej. Doszedłem do koronki majtek.
- Dla kogo jesteś taka wilgotną, hm? - spytałem drażniąc się z nią.
- Dla ciebie... - westchnęła, patrząc na mnie w dół.
- Dla mnie - powtórzyłem całując jej udo. Powoli zsunąłem bieliznę z nóg dziewczyny.
Usłyszałem nerwowy oddech Nan i jej niesamowicie szybkie bicie serca. Cieszyłem się, że mogę być tym pierwszym. To ja pierwszy miałem ją na własność. Całą. I już nieodwołalnie. Nikt inny nie miał prawa dotknąć jej palcem. Inaczej zabiję. Uspokoiłem dziewczynę pocałunkiem.
- Kocham cię kochanie - szepnąłem przygryzając jej wargę.
- Nie musisz mi odpowiadać. Jak będziesz gotowa.
Dziewczyna otworzyła usta, by coś powiedzieć, ale po chwili znów je zamknęła. Potrzebowała czasu. Rozumiałem. 
Uśmiechnąłem się jedynie i obróciłem nas. Była nade mną. Położyłem dłonie na jej biodrach. 
- Rozbierz mnie skarbie.
Również nic nie odpowiedziała. Tylko kiwnęła głową i uśmiechnęła się słodko. Wycofała się nieco na kolanach, po czym nachyliła, by chwilę później tworzyć drogę pocałunkami od mojej szyi, aż po pępek. 
Niby niewinna, a wiedziała co ma robić. Leniwie bawiłem się jej włosami. W myślach dziękowałem sobie, że wyłączyłem telefon. Nikt nam nie przeszkodzi. Nagle do głowy wpadła mi pewna myśl. Książkę o miłości i seksie podarowałem jej już dawno. Być może ją przeczytała i teraz się na niej wzoruje? Jeśli tak, to boję się, że będzie mieć nade mną władzę.
Powoli zsunęła moje bokserki. Również pierwszy raz widziała mnie całkiem nagiego. Zapewne nieco się bała bólu. Widziałem jednak ten blask w jej oku. Coś jakby pragnęła to zrobić od bardzo dawna. W jednej chwili zamieniłem nas miejscami. Teraz one leżała pode mną spokojnie. Jej włosy falami opadały na poduszkę. Piękna. Poruszyła się niespokojnie i popatrzyła prosto w moje oczy. Ręką dotknęła mojej klatki piersiowej, gdzie miałem mnóstwo tatuaży. Nie musiałem pytać. Była pewna tego, co teraz zrobimy. Pocałowałem ją, aby uspokoić. Rozsunęła nogi. Ułożyłem się między nimi i zacząłem na nią napierać. Dziewczyna przygryzła delikatnie dolną wargę i patrzyła w sufit. Czekała spokojnie, aż wreszcie wejdę w nią cały. O Boże. Chwila. Przestałem i sięgnąłem ręką do portfela leżącego na stoliku. Wyjąłem prezerwatywę. Dopiero zabezpieczony w nią wszedłem. Pomału. Nan wzdrygnęła się, kiedy wszedłem w nią jeszcze głębiej. Była taka ciasna. Ruszałem się wolno dając jej przyzwyczaić. Nie chciałem zrobić jej krzywdy. Tak jak ona , pragnąłem, by to było przyjemnym doznaniem.
- Boli? - spytałem.
- Trochę tak - syknęła, zaciskając usta w linię prostą.
Zatrzymałem się, czując opór. Właśnie miała stać się kobietą. Szczerze? Nigdy nie robiłem tego z dziewicą. Tak więc nie tylko ona przeżywa swój pierwszy raz. Dla mnie był to pierwszy raz, gdy rozdziewiczałem dziewczynę. To wielka chwila. Zapamiętam to na długo. Ona mam nadzieję też.
Nannine kiwnęła mi głową, abym kontynuował. Za jej zgodą naparłem na nią bardziej i w ułamku sekundy, oboje poczuliśmy, jak opór znika. Stało się. Nie ma już odwrotu. Moja mała dziewczynka została kobietą.

W jej oczach pojawiły się łzy. Wiedziałem dlaczego. Nie ruszałem się. Ból musiał nieco się zmniejszyć. Głaskałem jej policzek, aby dodać otuchy. Zaczynałem czuć poczucie winy, gdy usłyszałem szloch dziewczyny. Nachyliłem się jak najbardziej mogłem, by nie zadać jej bólu i pocałowałem namiętnie w usta.  - To minie - szeptałem - Minie kochanie. Przepraszam - co chwila całowałem jej wargi.
Niespodziewanie zostałem mocno przyciągnięty rękoma dziewczyny do niej. Całkowicie nagiej. Zaskoczony przerwałem pocałunki i spojrzałem na nią.
- Przytul mnie, proszę - pisnęła cichutko.
Objąłem ją. Jej drobne ciało i przytuliłem do siebie. Była wszystkim. A ja bez niej nikim. To właśnie zrozumiałem. Nie byłem dobrym człowiekiem. Popełniałem błędy bez przerwy. A przy niej mogłem zacząć na nowo. Mogłem wreszcie zostać dobrym człowiekiem u boku kochającej... no właśnie... tego nie wiedziałem. Nie wiedziałem czy mnie kocha. Ja ją kochałem i to mnie bolało. Bolała mnie możliwość odrzucenia. Wiedziałem jednak, że nie zostawi mnie tak po prostu. Czuła cokolwiek do mnie. Miałem nadzieję, że nie była to nienawiść. Chociaż, gdyby była, to nie byli byśmy tu, gdzie jesteśmy. Nie mógł bym się z nią kochać. Nie dała by mi tej pierwszej nocy. Ona mi ufała. Wiedziałem to. Głaskałem
dłonią jej plecy. Przechodziły ją dreszcze, gdy muskałem palcami delikatną skórę. - Możesz kontynuować. Jest lepiej - powiedziała nagle, przerywając ciszę.
- Tak? - spojrzałem na nią, szukając ostatecznej pewności.
Musiałem to wiedzieć.
- Tak, ale powoli - ostrzegła.
Kiwnąłem głową. Znów była całkowicie pode mną. Wykonywałem wolne ruchy. 
Dziewczyna mocno się spięła, co nieco mi przeszkadzało. Musiała się rozluźnić, żebym mógł ją nieco rozepchać.
- Nannine, musimy współpracować. Ty i ja, tak? - spojrzałem na nią.
- No tak. C-coś nie tak? - jęknęła, nie wiedząc o co chodzi.
- Nie możesz się tak zaciskać..
- T-to c-co mam robić? - zapytała skromnie.
- Rozluźnij się. Pomyśl, że będzie ci przyjemnie - poinstruowałem ją.
Dziewczyna nic już nie powiedziała, tylko kiwnęła głową i się rozluźniła, co mi nieco ułatwiło swobodne poruszanie się. Z minuty na minutę było coraz lepiej. Łatwiej. Oddychała szybciej.Widziałem w jej oczach już nie ból, a przyjemność. Materac uginał się pod nami. Zamknąłem oczy i jęknąłem dysząc w jej szyję. Ona chwilę później również jęknęła. To była muzyka dla moich uszu. Przybliżyła się do mnie jeszcze bardziej, bo wygięła plecy w łuk, a ja złożyłem pocałunek na jej szyi. Obserwowałem jak fala przyjemności przechodzi przez jej ciało. Dalej wykonywałem ruchy. Na naszych ciałach pojawiły się kropelki potu. Czułem się niesamowicie. Zrobiłem to z nią. Kochałem ją. Chciałem jej to okazać. Nie to co z Abigail.
Wziąłem w ramiona Nan. Drżała. Te wszystkie emocje w niej wybuchnęły. Pozbyłem się zabezpieczenia w chusteczkę. Patrzyła na mnie z uśmiechem. Wiedziałem, że się jej podobało. - Śpij piękna - ucałowałem jej czoło. Zamknąłem oczy.

8 komentarzy:

  1. O boziu jakie słodziaki. Harry+Nan= boski rozdział :-*

    OdpowiedzUsuń
  2. nareszcie rzuci tę sucz :D
    czekam na kolejny xx
    @ziam__shipper_

    OdpowiedzUsuń
  3. Wooooo dzieje się :))) musze szczerze powiedzieć, że wchodziłam codziennie i sprawdzałam czy nie dodałyście nowego rozdziału. I jak zwykle się nie zawiodłam, rozdział świetny, jak każdy.. Zakochałam się w historii Harrego i Nan :)) całusy dla was i czekam na kolejne części :**

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurwa grnialny. Po prostu inaczej tego ująć się nie da. Podziwiam was. Czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdział
    Mysle że Naninne ufa Harremu tylko nie wie jeszcze czy go kocha
    Nie miała przecież okazji jeszcze kogoś pokochać
    Cudowny 😊
    Życzę weny i do następnego :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Wow boski rozdział ;)
    Harry + Nan = <3!

    OdpowiedzUsuń
  7. Omg jak słodko kocham to opowiadanie
    Harry + Nan = <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Zostałaś nominowana do LBA! Więcej u mnie!
    http://fatal-mirror-fanfiction-hs.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń