piątek, 12 czerwca 2015

Rozdział 13

*Nannine*
Obudziłam się sama w pokoju w środku nocy. Była potworna burza. Zawsze się bałam, gdy padało. Nagły głośny grzmot spowodował, że podskoczyłam i pisnęłam. Żałowałam, że nie było ze mną Harry'ego. Przy nim czułam się bezpiecznie. Podeszłam do stolika i zapaliłam lampkę. Od razu zrobiło się jaśniej i przyjemniej. Nie zamierzałam teraz spać. Jak przejdzie to wtedy się położę - postanowiłam. Usiadłam na krześle i spojrzałam na dwie nowe książki. Robił mi prezenty za każdym razem. Był taki słodki, pomimo swego wieku i stanu cywilnego. Kazał mi się nie przejmować żoną, to przestałam to robić, ale gdzieś głęboko w podświadomości dalej mnie ten temat dręczył. Postanowiłam przeczytać tyły książek, by dowiedzieć się mniej więcej, o czym będą. Po przeczytaniu obydwu zdecydowałam się na '50 Twarzy Grey'a'. Zaciekawiła mnie historia bezbronnej, zwykłej dziewczyny i młodego biznesmena. Nie czekając dłużej, po prostu zabrałam książkę, owinęłam się na łóżku w kocyk i zaczęłam czytać. Bardzo szybko mi to szło. Książka okazała się bardzo ciekawa. Nie przeczytałam całości. Nawet chyba do połowy nie doszłam, a już zadzwonili na śniadanie. Ten czas tak szybko minął. Burzy też już nie było. Czy aż tak się zaczytałam? Ach... to wszystko przez wspaniałego pana Grey'a.
Uśmiechnęłam się i odłożyłam książkę. Może byłam trochę nie wyspana, ale w dosyć dobrym humorze. Musiałam się ubrać. Dzisiaj sobota. Nie będzie zajęć. To świetnie. Wybrałam czystą bieliznę oraz ubranie. Poszłam pod szybki prysznic, który mnie orzeźwił. Ubrana i gotowa, wyszłam z pokoju, zamykając go na klucz. Po korytarzu przechadzała się doktor Pietrovna patrząc w podłogę. Fartuch miała rozpięty, a dłonie w kieszeniach. Od razu gdy mnie zauważyła, podeszła.
- Nan - powiedziała i uśmiechnęła się. - Martwiłam się.

- Em... u mnie wszystko w porządku, jak widać - powiedziałam promiennie.
- Cieszę się - objęła mnie ręką i szłyśmy w kierunku stołówki. - Ten zbieg ciągle jest szukany. Policja ma jakiś trop. Pewnie wszystko się niedługo wyjaśni. Hm, może pójdziemy dzisiaj na zakupy? - zaproponowała. - Potrzebujesz sukienki.
Nagle przypomniało mi się, że przecież umówiona jestem dzisiaj z Harry'm. Nan. Myśl. Musisz jej jakoś odmówić.
- A nie mogły byśmy pójść w poniedziałek? Dziś wolałabym zostać i poczytać książki - powiedziałam, nieswojo unikając kontaktu wzrokowego.
- W poniedziałek będzie ciężko. Mam wtedy więcej zajęć, a dzisiaj dyżur jest słaby - wyjaśniła. - Miałaś mi powiedzieć czy ty się zakochałaś. Ostatnio jesteś weselsza. 
Nie mogłam powstrzymać rumieńców, które wkradały się na moje policzki. Nie mogłam niestety powiedzieć, czy byłam zakochana, bo sama nie wiedziałam. Czułam jakąś więź do Harry'ego, ale czy to było zakochanie? Miłość? Nie miałam zielonego pojęcia. 
- Pani doktor... ja się nie zakochałam... po prostu poznałam ciekawą osobę... a co do sukienki to... - nie zdążyłam dokończyć, ponieważ doktor Tomlinson mi przerwał.
- Cześć dziewczyny - wszedł między nas zdenerwowany. On przecież o wszystkim wiedział. A jego narzeczona nie. - Cześć kochanie - pocałował kobietę w policzek. 
Odwróciłam głowę, by nie patrzeć na to. Nie to, że miałam coś przeciwko, czy się brzydziłam. Po prostu ja bym się czuła nieswojo, gdyby ktoś się na mnie patrzył podczas pocałunku.
- Dzień Dobry - powiedziałam, patrząc w dal.
- Zabieram cię dzisiaj na małą wycieczkę. Jedziemy na weekend do SPA. Musisz odpocząć. Bierzesz wolne. Nan, poradzisz sobie? - zwrócił się do mnie.
- Jasne. Nie ma problemu. Wypocznijcie sobie - powiedziałam, szczerze się uśmiechając do przyszłego małżeństwa. Byłam wdzięczna doktorowi Tomlinson'owi za wybawienie z opresji. Nie wiem, czy było to zamierzone, czy nie, ale pomógł mi.
Weszliśmy na stołówkę. Byłam głodna i podekscytowana. Jedząc mleczną zupę myślałam nad naszym spotkaniem. O której Harry miał zamiar przyjechać? Wczoraj zasnęłam w trakcie naszej rozmowy. Ale dzięki temu, teraz tyle o nim wiedziałam.
Był naprawdę wspaniałym mężczyzną. Wydawał się taki okrutny, niebezpieczny. Typowy bad boy, a okazał się dorosłym, zabawnym mężczyzną. Czułam się jak księżniczka, wspominając o tym, jak powiedział mi, że jest mój. Księżniczka i książę z bajki. To było zbyt piękne, by mogło być prawdziwe. A jednak...
Uśmiechnęłam się pod nosem. Chciałam być juz z nim. Szybciej. Niech ten czas leci szybciej. Byłam taka niecierpliwa.
Po śniadaniu poszłam do pokoju. Postanowiłam się jakoś fajnie ubrać, skoro miałam iść wybierać z Harry'm sukienkę na ślub moich 'opiekunów'.
To będzie cudowne przyjęcie. Pan Tomlinson na pewno się postara. Był romantyczny. Pani doktor tez miała swojego księcia.
Jednak w mojej głowie pojawiła się żona Harry'ego. Ona była przeszkodą. Jak dla mnie dość dużą.
Chciał ją dla mnie rzucić? Byłam ważniejsza? Jeśli zależało by mu na pierwszej, nie zaczęłoby na drugiej. Może powinnam się postarać i walczyć o niego?
Już sama nie wiem. Najpierw muszę upewnić się co do moich i jego uczuć. Wtedy będę mogła stwierdzić, czy mam o co walczyć i czy w ogóle walczyć.Coraz bardziej mu ufałam i coraz więcej wiedziałam. Pozwolił mi się poznać. Wczorajszy wieczór był bardzo miły.
Kiedy tylko weszłam do pokoju, udałam się do szafy. Otworzyłam ją i popatrzyłam na to, co mam. Wyjęłam parę moich ulubionych, czarnych jeans'ów i malinowy sweterek. Uwielbiałam swetry.
 Były ciepłe i dobrze w nich wyglądałam. Tak mi się wydawało. Poza tym...Harry mówił, że mu się podobam. Automatycznie mój wzrok powędrował w stronę seksownej bielizny.Ten komplet był śliczny.
Przed oczami stanęła mi wczorajsza akcja, gdy pokazywałam się w bieliźnie Harry'emu. Czy ja faktycznie tak na niego działałam? 
Pociągałam go. Hm...to chyba dobrze. Zaczęłam czesać włosy, aby spleść je w warkocz. Powinnam się umalować? Nigdy tego nie robiłam, chodź miałam wiele kosmetyków. Lekki makijaż chyba nikomu nie mógł zaszkodzić. Zaplotłam luźnego warkocza i pomaszerowałam do łazienki, gdzie wyciągnęłam moją kosmetyczkę z szafki pod umywalką.
Zauważyłam, że coraz rzadziej wyżalam się pamiętnikowi. To chyba dlatego, że teraz nie byłam taka samotna. Nie czułam się tak. Nie potrzebowałam tego. Wspomnienia pozostaną w mojej głowie i sercu. Westchnęłam cicho i przejechałam błyszczykiem po ustach. Wtedy zobaczyłam w lustrze Harry ego. W czarnej koszuli i spodniach. Objął mnie od tyłu.
My loooove- Wystraszyłeś mnie - rzuciłam przestraszona.
- Przepraszam - pocałował zagłębienie mojej szyi i spojrzał na nas w lustrze.
- Mogę skończyć się malować? Zostały mi tylko rzęsy - oznajmiłam, przyglądając się sobie.
- Wyglądasz tak ładnie - zamruczał do mojego ucha. - Maluj. Poczekam.
Pociągnęłam szczoteczką z tuszem dwa razy rzęsy, po czym schowałam kosmetyki do torebki i odstawiłam na właściwe miejsce. Wyszłam z łazienki i podeszłam do Harry'ego. Był tak nieziemsko przystojny... we wszystkim było mu ładnie. Czy miał koszulkę z jakimś logo, czy jak był ubrany w koszulę w jakiś wzór. Mężczyzna obecnie bawił się kluczykami od auta, wyglądając zza okno.
- Nie przywitasz się ze mną? - jęknęłam, przygryzając wargę. Zdążyłam zauważyć, że ten gest pobudzał mężczyznę. Fajnie było znać takie sztuczki.
- Z tobą zawsze - przyjrzał mi się i pochylił, aby zachłannie mnie pocałować. Ręce oparł na mych biodrach, które docisnął do swoich.
Czułam się, jakbym latała ponad chmurami. Z nim zawsze tak było.
Oddałam niezdarnie pocałunek. Nie byłam w tym dobra, ale Harry nie złościł się o to. Wręcz przeciwnie. Uważał to za urocze i chciał nauczyć mnie robić to lepiej. 
Wiele rzeczy chciał mi pokazać. Nauczyć. Nie mogłam się doczekać. Wszystko wydawało się być takie ciekawe.
- Idziemy? - zaproponowałam, kiedy oderwaliśmy się od siebie.
- Idziemy, idziemy. Ładnie wyglądasz.
- Dziękuję - zachichotałam, łapiąc mężczyznę w pasie.
Uśmiechnął się i zabrał mnie do samochodu. Jak dżentelmen otworzył przede mną drzwi. Było nieco chłodniej. Jechaliśmy dość długo, ponieważ były niesamowite korki, a my zmierzaliśmy na obrzeża Londynu. Tam mniej osób mogło nas zobaczyć razem. Było mniej tłumów i może lepsze sklepy. Chciałam wybrać ładną, skromną sukienkę. Chciałam się podobać.Niestety Harry stwierdził, że potrzebuję jakiegoś ciekawego koloru na sobie, więc beż lub jasny róż odpadał. Zamiast mnie, to mężczyzna krążył po alejkach z sukniami, a ja siedziałam na pufie i od czasu do czasu chodziłam za nim. 
Wiedziałam. Wiedziałam, że wybierze czerwoną. Właśnie z taką do mnie wrócił. Sukienka przed kolano oraz odkryte ramiona.
- Serio - przytaknął - Przymierzaj.
Wzięłam od niego sukienkę i pomaszerowałam do przymierzalni. Nałożyłam na siebie ostrożnie ubranie, po czym przyglądałam się sobie w lustrze. Gdy stwierdziłam, że wyglądam całkiem nie źle, spojrzałam na metkę. Ta kiecka kosztowała 250 funtów! Nigdy w życiu nie miałam na sobie droższej rzeczy! Nie mogłam pozwolić, by Harry ją kupił. Mój tok myślenia przerwał właśnie jego głos.
- Podoba mi się - powiedział, stając za moimi plecami. Przejechał palcami po odkrytym ramieniu i ucałował je. Przeszedł mnie dreszcz. - Kupimy ci jeszcze buty i będzie idealnie. Myślałaś kiedyś o tatuażu? Napis na twoim ramieniu byłby idealny - mruknął.
- Nie. Harry, ja... nie mogę pozwolić na to, żebyś płacił tyle za mnie. Widziałeś ile ta kiecka kosztuje? Poza tym nie sądzę, że napis na moim ramieniu byłby dobry. Wolałabym coś innego w innym miejscu - powiedziałam ściszonym tonem, tak, by tylko on mnie usłyszał.
- Nie rozmawiajmy o pieniądzach - skarcił mnie wzrokiem. - Ja płacę za kobietę. Stać mnie. A co byś chciała? - spytał rozpinając materiał.
- Harry - ostrzegłam - To nie to miejsce i czas. Chciałabym ptaki. Lecące ptaki. To jedna z moich propozycji.
Mężczyzna miał mnóstwo tatuaży, więc myślę, że dobrze wiedział, co mi proponuje. 
- Nie rób ich tu - pokazał na moje żebra. - Nie wytrzymasz - dodał i zsunął całkowicie sukienkę. Pomógł mi z niej wyjść.
Ubrałam się szybko i razem z Harry'm pomaszerowaliśmy do kasy. Nazbyt miła ekspedientka okazywała wyraźnie zainteresowanie moim towarzyszem, więc starałam się jej dogryźć.
- Nie uważa pani, że to nie ładnie tak interesować się czyimś życiem? - zapytałam, gdy spytała zielonookiego o to, po co tu przyjechał, pomijając kupno tej sukienki.

Popatrzyła na mnie. Nawet nie z pokorą. Co ona uważała się za lepszą? Nie była. Wróciła do kasy i oddała kartę Harry'emu.
- Miłych zakupów życzę.
Popatrzyłam na nią z ironią, po czym odpowiedziałam za mnie i mężczyznę: 
- Dziękujemy.
- Chodź - powiedział rozbawiony Harry. Złapał mnie za rękę i wziął zakupy.
- Możemy już jechać po te buty? I błagam niech ekspedientem będzie facet - odparłam, idąc obok niego.
- Pewna jesteś? - spojrzał na mnie. - Gdyby cie podrywał, mógłbym skończyć na komendzie.
Zachichotałam pod nosem. To było słodkie.
- Jeśli to będzie kolejna baba, która startuje do ciebie, to nigdy mnie nie zobaczysz. Wyląduję w izolatce. W kaftanie bezpieczeństwa - ostrzegłam.

- Kochanie, cieszę się, że jesteś zazdrosna ale ja jestem Twój - zapewnił mnie i otworzył drzwi do kolejnego sklepu.Westchnęłam cicho. Można powiedzieć, że nieco mnie uspokoił.
Weszliśmy do gigantycznego holu, gdzie buty były dosłownie wszędzie. Czekoladowe ściany idealnie współgrały i olbrzymim żyrandolem wykonanym najprawdopodobniej z jakiegoś drogiego kamienia. To wyglądało jak raj? Taki dla zakupomaniaczek. Dokładnie. Dobrze, że ja nią nie byłam. Inaczej moglibyśmy stąd już nie wyjść.
Miałam swój cel. Wygodne, ładne buty na wesele. Przyjęcie pewnie nie będzie długie, a para młoda po torcie uda się w podróż poślubną. - udajmy się szukać twojego pantofelka kopciuszku - mruknął.
Zaśmiałam się na jego określenie, które rzucił w moją stronę. Kopciuszek i książę... tylko... kiedy pryśnie czar? Miałam nadzieję, że wcale. Mam prawo być szczęśliwa. Przy nim byłam. Uśmiechnęłam się. Harry podążał za mną, kiedy szukałam butów.  
Stanęłam w jednej alejce i dosłownie na wprost mnie stały prześliczne czarne szpilki z czerwoną podeszwą. Zdawało mi się, albo usłyszałam śpiew aniołów? Tak. To było chyba zesłanie.
Podeszłam w ich stronę nieco szybciej, zanim ktoś mógłby je zauważyć. Chwyciłam pudełko ze swoim numerem i usiadłam na pufie.
Zdjęłam buty i zaczęłam przymierzać piękne obcasy. Były idealne. W nich mogłabym być prawie wzrostu Harry'ego. Może niższa o cztery centymetry, ale zawsze coś.
- Co myślisz? - zapytałam obracając się w nich.
- Myślę, że ci je kupię. - uśmiechnął się szeroko. - Diablica.
- No faktycznie. Może jeszcze mi kupisz rogi i ogon? - powiedziałam, poruszając biodrami.
- Ej - walnęłam go w pierś, udając urażoną. W rzeczywistości mi się nawet to podobało.
- Jest seksowny -powiedział mi do ucha. - Zresztą jak cała reszta.
Nic mu nie odpowiedziałam, bo nie koniecznie wiedziałam, co bym mogła, za to dałam mu całusa w policzek. Zdjęłam buty, wsadziłam je do pudełka i pomaszerowałam do kasy.
Zakupy zaliczyłam. Miałam co chciałam i wiedziałam, że bardzo mi się podobają te rzeczy. Harry zabrał mnie na obiad, bo uznał, że tam mnie źle karmią. Jedliśmy obiad, gdy zadzwonił jego telefon. Wywrócił oczami i odebrał. - Tak? Przecież przyjadę zaraz. No a po co ci ja na zakupach? Masz kartę to idź.
Domyśliłam się, że to jego żona. Tak nagle... odechciało mi się jeść i... żyć? Odstawiłam sztućce na bok i wytarłam usta serwetką.Odchyliłam się na krześle. Wybrała moment. Tak sobie uświadomiłam, że jestem ciekawa jak wygląda. Była ładna?
Pewnie musi być nie złą laską... daleko pewnie mi do niej. Dlaczego Harry wybrał mnie?
Nie zrozumiem tego człowieka. Tego, który właśnie się pochylał i całował mnie, rozłaczając się.
- Żona? - zapytałam, dobrze znając już odpowiedź.
- Tak - odparł ponuro.
- Musisz już iść pewnie, co? - wymamrotałam, nie patrząc na niego.
- Jeszcze nie - odpowiedział. - Nie przejmuj się, tak?
- Jasne - odparłam, patrząc na swoje ręce, które wydały mi się nagle interesujące.
- Skarbie - uniósł mój podbródek. - Zagwarantuję ci bezpieczeństwo. Zabiorę z ośrodka.
- Co mi to da, jak będziesz z nią? - wybełkotałam, tym razem ze złością.
- Przez krótki czas. Wyciągnę cię i rozwiodę. Zrozum, że jesteś dla mnie ważna. Że chcę ci dać wszystko. Chcę, aby ktoś mnie kochał - przesunął palcami po moim policzku.
Czy... on powiedział, kochał? Ja... ja nie byłam pewna, czy czuję do niego miłość. Na pewno mi się podobał, ale... nie wiedziałam, czy to faktycznie mogło być coś więcej. Musiałam się o tym przekonać. Szybko.
- A ty.... coś do mnie czujesz? - spytałam cicho.
- Jesteś dla mnie ważna i zależy mi na tobie. Inaczej nie byłoby mnie tu. Nie bawiłbym się w to - wyjaśnił.
To już jedno wiedziałam. Też nie był pewny, czy mnie kocha, ale zależało mu. To na pewno. Ucieszyłam się. Nawet bardzo.
- Uśmiechnij się w końcu - musnął moje usta. - Chcesz deser?
- Nie. Nie mam ochoty - powiedziałam, starając się brzmieć całkiem wesoło, co marnie mi się udało.
 - Chodźmy - westchnął i zapłacił.
Nic więcej nie powiedział. Skierował się ze mną do samochodu.
Znów jechaliśmy dość długo przez te korki. Dobrze, że chociaż było ciepło w aucie Harry'ego.
~Abigail~
Zmęczona opadłam na kanapę. Nie wiedziałam, że zakupy potrafią być takie męczące. Harry'ego jeszcze nie było. Może spotkanie z chłopakami? Wstałam, aby otworzyć okno, bo było duszno. Odwróciłam się, a moje serce stanęło. Marcus stał w progu salonu.
- Co ty tu robisz? - zapytałam z wyrzutem.
- Chronię się, kochanie - odpowiedział, wzruszając ramionami. - Zapewne jesteś sama. - dodał. - Znów.
- To nie powinno cię interesować. Wynoś się stąd - zagroziłam, wskazując palcem drzwi.
- Nie pozwalasz sobie? - podszedł do mnie. - Chcesz stracić to wszystko?
- O czym ty w ogóle mówisz?! - warknęłam, zwężając na niego oczy.
Joseph - O tym, że jesteś zależna ode mnie. Ale przecież ty o tym wszystkim doskonale wiesz - przyglądał mi się z tym drwiącym uśmiechem. Gdzie jest Harry kiedy go potrzeba?
Nigdy go nie ma. Zawsze zostaje sama.
- Zostaw mnie. Wyjdź stąd - próbowałam resztkami odwagi.
Mężczyzna pokręcił głową i położył ręce na moich biodrach, automatycznie mnie przyciągając.
Próbowałam walczyć, ale on był zbyt silny. Nie miałam żadnych szans.
Czego ode mnie chciał? Nigdy go nie lubiłam. Zawsze stawiał na swoim.
- Co ty ode mnie chcesz, co? - spytałam, patrząc mu prosto w oczy. Starałam się zrozumieć tą sytuację, ale nie mogłam niczego się domyśleć.
- Ciebie - odpowiedział wolno i uśmiechnął się w ten swój sposób. Mnie? Słucham?
- Odwal się ode mnie! - krzyknęłam, próbując się uwolnić z jego uścisku.
Potrząsnął mną zdenerwowany i przyparł do ściany. Nie powiedział nic, ale jego spojrzenie mówiło wszystko.
- Harry cię zabije - syknęłam, a obraz zaczynał mi się zamazywać od łez przypływających do oczu.
Zaśmiał się i uniósł ręce do góry. Pokręcił głową z dezaprobatą.
- Abbie, Abbie, Abbie. Moja słodka, nie zrobię nic czego nie będziesz chciała. A uwierz mi pójdziemy do łóżka.
- Kto ci powiedział, że chcę się z tobą pieprzyć! - krzyknęłam mu prosto w twarz.
- Bo chcesz - uśmiechnął się lubieżnie i odsunął się.
- Wmawiaj sobie to dalej - odpysknęłam, po czym odeszłam jak najdalej mogłam.
Czułam jego wzrok na sobie. Powiedział do zobaczenia i wyszedł, zostawiając mnie samą. Napewno nie mogę o tym powiedzieć Harry'emu. Marcus dobrze wiedział, że nie będę taka głupia i mu nie powiem. Kurwa. Miał mnie w garści. Nie chciałam, żeby Styles'owi się coś stało. Kochałam go.  Ja
rozumiem po części ale jak ja widzę jak on się zawstydza to po prostu zaczynam się śmiać
Może to był luźny związek. No dobrze. Ale nie chciałam go zdradzać z jego szefem. Z takim szefem! Przecież on na pewno nie był normalny, skoro zamknęli go w psychiatryku.
Musiał być jakiś pieprznięty. Poza tym już zdążyłam to zauważyć. Jaki normalny szef przychodzi do domu pracownika i chce zgwałcić jego żonę? No właśnie. Żaden. Wzięłam głęboki oddech. Tylko spokojnie. Spokojnie. Zaczęłam rozpakowywać zakupy. Musiałam się czymś zająć. To nie na moje nerwy.
Jeszcze na dodatek wieczorem Harry zaprosił chłopaków i w salonie grali w pokera. Boże... daj mi cierpliwość i siłę, by to znosić.
Nagle usłyszałam huk drzwi. Wystraszona sięgnęłam po nóż do szuflady. Odwróciłam się i czekałam, aż obcy pojawi się w drzwiach.
~~~~~*~~~~~
Proszę wam bardzo. Rozdział 13. Podoba się, nie podoba?
Wyraźcie opinię :)

12 komentarzy:

  1. Zawsze zostawiasz nas w napięciu:) rozdział super jak każdy. Proszę dodaj szybko następny :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Super. Niech Hazz zostawi Abby i będzie z Nan

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialny rozdział jak zawsze ;D <33!

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział :)
    Cieszę się za Harremu tak zależy na Nan :)
    Oni sa dla siebie stworzeni,będą szczęśliwi tak jak Louis i doktor Pietrovna :)
    Marcus jest popieprzony,oby nic nie zrobił Abigail :/
    Zycze weny i do nastepnego :* <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Te napięcie pod koniec rozdział i nagle koniec go. No po prostu, aż mnie korci żeby przeczytać kolejny. Harry jest taki kochany dla Nan <3 I podoba mi się to, że ona robi się o niego zazdrosna. Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością ;)
    ~Paula~

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział jak zawsze cudowny. Czekam na kolejny! <3 Marcia.

    OdpowiedzUsuń
  7. oglądałam zwiastun i jestem zachwycona opowiadaniem! biorę się do czytania! mam jedno pytanie, jak nazywa się piosenka ze zwiastunu bo siedzi mi cały czas w głowie ta melodia? :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Dlaczego skończyłyście akurat w tym momencie, no! To jest po prostu okrutne! Ale i tak kocham was i wasze blogi <3 Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział ♥

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak zwykle niesamowita akcja i ugh.. urwana w takim momencie, normalnie serca nie macie xDD czekam na kolejne rozdziały, buziaki :***

    OdpowiedzUsuń