czwartek, 4 czerwca 2015

Rozdział 12


*Harry*
Byłem taki zdenerwowany, kiedy wyszedłem z kasyna. Przegrałem wszystko, co dzisiaj zdobyliśmy z akcji napadu na drugi gang. Powiodło się, ale nie mieli dużego łupu. Parę tysięcy funtów poszło się jebać. Przegrywałem od początku, ale liczyłem, że następne rozdanie będzie lepsze. A tu nic. Świetnie. Była jedenasta w nocy, kiedy zadzwonił mój telefon. Akurat parkowałem pod domem. To Louis. Zdziwił mnie. Coś z Nannine? Od razu odebrałem.
- Cześć - powiedział do słuchawki. - Mam dwie sprawy.
Zdziwiony jego tonem, uniosłem brwi.
- O co chodzi? - spytałem.
- Jedna jest taka, że kiedyś ci coś obiecałem. Mimo, że jesteś jaki jesteś, chcę, żebyś był świadkiem na moim ślubie - wyznał.
Powiem szczerze, że mnie zaskoczył, ale nie zamierzałem odmówić. Wiem, że ta cała jego narzeczona jest bardzo blisko z Nan, więc będę miał kolejną okazję, by zbliżyć się do niej i to na oczach doktorka.
- Z miłą chęcią - odpowiedziałem na propozycję.
- Druga rzecz jest taka, że zabierasz ze sobą żonę i nie zbliżasz się do Nan - on próbował mnie szantażować? On? O tym, że powie Nannine? Ja miałem lepiej. Mogłem po prostu skrzywdzić jego kobietę.
- Zrobię co mi się podoba, a ty nie będziesz mi rozkazywać. Chyba pamiętasz jeszcze, co mogę zrobić, bez kiwnięcia nawet palcem? Radzę ci uważać - zagroziłem, śmiejąc się do samego siebie.
- Podobno uważasz się za mojego przyjaciela - przypomniał. - Harry, ona jest dzieckiem. Niewinną dziewczyną z przeszłością. W co ty się pakujesz?
- To nie powinno cię interesować! Poza tym, skoro tak bardzo ci zależy na Nan, to może z nią weź ślub! - syknąłem wkurzony. Oczywiście nie dopuścił bym do tego. Nie wyobrażam sobie Nan z Tommo. Nie. Stop. Nie mogę o tym myśleć.
- Po prostu wiem, że zabawisz się i ją skrzywdzisz! - podniósł głos. - Wiesz, ile razy musieliśmy ją zbierać?! Nie, kurwa nie wiesz. Rozsypiesz ją na kawałki i będziesz miał zabawę.
- Tego nie wiesz. I radzę się w to nie wtrącać. Jeśli chcesz wiedzieć, to nie mam zamiaru jej skrzywdzić. Bynajmniej nie tak, jak wy to robicie w tym pieprzonym ośrodku. Zamknięta w czterech ścianach nie zna życia! - dyskutowałem dalej. Nie mogłem pozostawić Lou w przekonaniu, że ma racje. To ja tutaj wiem, co jest dla Nan najlepsze.
To ja ją uszczęśliwię. Chciałem, żeby była przy mnie i żeby walczyła o nas. Dobrze wiedziałem, że ludzie nie będą mogli tego zaakceptować. Jeśli dziewczyna będzie mnie słuchała, będzie żyła jak w bajce.
Mój humor był jeszcze gorszy. Nie dość, że przegrałem, to Louis robił mi wyrzuty. Po prostu...ugh.
- Więc co zamierzasz? - spytał, opanowując się.

- Wyleczę ją z tej głupiej potrzeby bycia z ludźmi takimi jak wy. Niszczycie ją na każdy możliwy sposób. Nie wstyd wam? Staracie się jej pomóc, a tak naprawdę wszystko, co tam macie przypomina jej o tym, jak samotna jest. Nie ma żadnego wsparcia. Zrobicie prędzej z niej wariatkę, niż normalną, odpowiedzialną za siebie dziewczynę! Ja jej pokażę, jak trzeba żyć - wyjaśniłem, gorączkowo przeczesując włosy.
- Harry, nie - przerwał mi - Uwierz, że pomogliśmy jej. Ona już dawno wyszła z depresji. Tylko ona może wrócić. Tak łatwo jak wspięła się ku górze, może opaść na dno. Jesteś pewnym, że jesteś odpowiednim człowiekiem, aby ją podtrzymać i jej pomóc? - spytał wolno.
- Tylko ja to potrafię zrobić. Nie pamiętasz już, jak ja uczyłem cię traktowania kobiet? To ty nie potrafiłeś zadbać o nie - wypomniałem, wspominając stare lata.
- Pamiętam - przyznał mi rację.
Tak więc wiesz, że dam sobie radę. Żona nie musi póki co nic wiedzieć - powiedziałem, chcąc zakończyć już rozmowę.
Westchnął jedynie.
- Nan, przekaże ci zaproszenie - dodał i rozłączył się. Czyli wiedział, że niedługo ją odwiedzę.

Ach ten Tommo. Ze mną nigdy nie wygra.
Wysiadłem z auta i zamknąłem je. Wziąłem głeboki oddech. Potrzebowałem prysznicu oraz łóżka.
Od razu udałem się do sypialni. Nie...Nie...Naprawdę? Moja żona czekała na mnie w dosyć skąpej bieliźnie.
Oblizałem usta i uśmiechnąłem się zawadiacko do żony. Nie mogłem powstrzymać swoich reakcji na widok tak seksownej Abi w naszej sypialni. Może byłem zmęczony, ale to mogło mi poprawić humor. Poza tym ja tez miałem potrzeby. Nie mogłem zaniedbać żony i sprawić, że będzie mieć podejrzenia.
Zacząłem rozpinać koszulę, podchodząc do niej.
- Jak ci minął dzień? - zapytała, wiercąc się na łóżku.
- Był..długi - pochyliłem się nad nią i pocałowałem.
- W takim razie finał będzie również długi, ale za to przyjemny - mruknęła uwodzącym tonem kobieta.
- Tak? - odsunąłem się i opadłem na plecy - A co zamierzasz?
Kobieta usiadła na mnie okrakiem i zrobiła z ust dzióbek.
- Zabawisz się ze mną? - spytała robiąc słodką minę kotka.
Przejechałem rękoma po jej biodrach. To nie była moja niewinna Nan, chociaż bardzo chciałem, aby i ona mnie tak kiedyś przywitała. Aby się mnie nie wstydziła uwodzić. Mogła być nieśmiała dla innych, ale nie chciałem, aby była nieśmiała dla mnie.
- Jak chcesz, abym się z tobą bawił? - podniosłem rękę i uderzyłem ją w tyłek.
- Najlepiej ostro - zniżyła ton swojego głosu, gdy ugryzła płatek mego ucha. Podobało mi się to. Wiedziała, że podnieca mnie sposób w jaki robi to wszystko. Była świadoma swoich słów i czynów.
Lubiłem traktować ją jak dziwkę. Zresztą ona wtedy bardzo dobrze się czuła. Miałem ochotę przelecieć ją mocno i szybko. To było nieco dziwne, nazywać własną żonę dziwką i traktować ją w ten sposób, ale jeśli miała by coś przeciwko, to by przecież powiedziała. A tu nic. Dla mnie tym lepiej.
Pociągnąłem zębami za ramiączko jej stanika. Boże, to mniej zakrywało niż powinno, ale wyglądała świetnie. Kupię podobny zestaw Nannine. Och tak. To będzie wspaniały widok. Jestem tego przekonany. Ma wspaniałe ciało. Nie wiem, czy przypadkiem nie lepsze niż Abi... ale to się dopiero okaże.
- Rozbierz się - warknąłem. Lubiłem patrzeć jak to robi. Podniecała mnie.
Abigail zrobiła to, o co ją poprosiłem bardzo wolno, uważnie patrząc mi w oczy, co doprowadzało mnie do szaleństwa. Wiedziała, co i jak robić. To mnie czasem wkurzało, bo mogła tego użyć jako broni, czego bym nie wytrzymał. Wiele razy wspominałem o swoim błędzie. Za bardzo dałem się poznać. Chociaż teraz niewiele wie. Nie wie o Nan, nie wie o kasynie.I lepiej niech tak pozostanie.
Kobieta zrzuciła z siebie bieliznę i przybliżyła się do mnie. Zaczęła również powoli zdejmować wszystkie części mojej garderoby, co spowodowało, że mój nie mały przyjaciel wariował. Starałem się opanować, ale zamiast tego, oddałem się temu. Niech się dzieje co chce. Jestem dziś zbyt zmęczony na panowanie nad moimi hormonami. Chcę jak najszybciej dojść i iść spać. Naprawdę mogłaby już dać mi w siebie wejść i załatwić sprawę. Przewróciłem ją. Leżała pode mną. Ręką rozsunąłem żonie nogi i sięgnąłem pp prezerwatywę. Nałożyłem ją szybkim i zwinnym ruchem, po czym energicznie wszedłem w Abi. Nie była na to zbytnio przygotowana, więc syknęła. Poczekałem trochę, żeby się przyzwyczaiła, a następnie zacząłem ruszać się coraz szybciej. Zagłębiałem się w nią do końca. Mocno. Zamknąłem oczy i jęknąłem. Ten dzień był świetny. Nan tak ładnie się uśmiechała. A kiedy ją całowałem chętnie oddawała pocałunki. Moja malutka. Z zamyślenia wyrwały mnie krzyki Abi dochodzącej pode mną. Wszedłem w nią jeszcze kilka razy, by dokończyła swój orgazm, po czym opadłem obok niej. Dyszałem tak samo jak moja żona. Byliśmy zmęczeni, choć ja nieco bardziej biorąc pod uwagę dzisiejszy dzień. Spojrzałem jej prosto w oczy. Była fantastyczną kobietą, ale teraz w głowie miałem tylko Nannine. Ucałowałem ją w czoło i przykryłem się bardziej kołdrą. Czułem jak przytula się do mnie. Lekko ją objąłem i zamknąłem oczy. Bardzo szybko odpłynąłem. Nie. Nie dali mi się wyspać. Z rana zadzwonił Malik, że mamy się zebrać bo Marcus musi nam przedstawić plan akcji. Nie miałem ochoty słuchać tego idioty. Miał mi psuć dzień już z samego rana? O nie. Na to nie mogłem pozwolić. Musiałem zachować się jak prawdziwy twardziel i po prostu pójść tam i wysłuchać go. A później mogłem olać wszystko i pojechać do mojej małej ślicznotki.
- Abigail wstawaj - powiedziałem, budząc ją. Niedługo będę miał okazję. Dzisiaj dowiem się, kiedy ma urodziny. Chcę ją wyciągnąć. Kupię mieszkanie, dom. Co będzie chciała. Stać mnie. Zapłacę za studia. Niech się rozwija. Niech idzie do przodu. Powoli zacząłem się podnosić. Rozejrzałem się po pokoju. Zrzuciłem z siebie kołdrę, po czym wstałem. Zebrałem swoje rzeczy z podłogi, wyciągnąłem nowe z szuflad i szafy, po czym udałem się do łazienki. Wziąłem szybki prysznic, po czym udałem się do kuchni na śniadanie, które przyrządziła Abigail. O. Naprawdę to lubiłem. Jak gotowała i dbała o wszystko. Z Nan będzie ciężej. Nie wydaję mi się, aby umiała gotować, chociaż o porządek umiała dbać. W jej pokoju było bardzo czysto. Książki zawsze idealnie poukładane. Być może ma ukryty talent do gotowania? Kto wie. Zasiadłem przy wysepce i zacząłem jeść jajecznicę z bekonem. Uwielbiałem takie śniadania.
Po chwili dołączyła do mnie żona i razem jedliśmy posiłek. Miałem wrażenie, że coś jest nie tak, ale nie pytałem o nic. Wolałem poczekać, aż sama coś powie.
Nie lubiłem gdy coś przede mną ukrywała. Byliśmy małżeństwem. Może ja nie byłem szczery, ale ona miała być. Tego wymagam.
Patrzyłem na nią niecierpliwie i znacząco.
- Co tak na mnie patrzysz? - spytała, uśmiechając się szeroko.
- Co cię dręczy? - rzuciłem prosto z mostu.
- Jestem ciekawa co robiłeś wczoraj, ale nie wiem, czy powinnam pytać - powiedziała bez ogródek. To było dość dziwne, ponieważ zawsze wypytywała i nigdy nie pytała się o zgodę.
- A co miałem robić? - spytałem obojętnie. - Mieliśmy akcję, a potem świętowałem. Książkę piszesz?
- Coś mi się wydaje, że nie jesteś dziś w humorze. Nie będę cię już o nic pytać, nie przejmuj się - wypaliła nieco zła, odnosząc naczynia po swoim śniadaniu do zmywarki.
- Nie wyżywam się. Jedynie nie lubię spowiadać. - wyjaśniłem i wziąłem kluczyki od samochodu. Włosy miałem jeszcze trochę wilgotne od wody.
Wyszedłem z domu i powędrowałem do auta. Otworzyłem je kliknięciem na pilocie, wsiadłem do środka i zamknąłem drzwi. Rozsiadłem się wygodnie, po czym odpaliłem samochód i kilka chwil później jechałem do celu. Jak to jest, że policja go nie znalazła? Nie sprawdziła, czy wrócił do domu? On nawet nie wyjechał z kraju.
Był przed ich nosami, a oni nic. Szczerze, to wkurwiało mnie to. Wolałem, kiedy go nie było.
Poradzę sobie bez jego kodów. Koniec. Pieniądze mogłem zdobyć w inny sposób. Grunt, żeby je przy sobie utrzymać. Najbardziej teraz pragnąłem Nannine. Te kody miałem już głęboko w dupie.
Bae 😍Teraz musiałem skupić się na tej jego akcji. Ciekawe co wymyślił. Wszedłem do swojego klubu. Tutaj było spotkanie. Chłopaki juz czekali. Dołączyłem do nich.
Skinieniem głowy przywitałem się z wszystkimi.
- To o co chodzi? - zwróciłem się do Marcusa.
- Sprawa wygląda tak - westchnął i pokazał nam plan Wenecji. - W muzeum, pod płytą na środkowym piętrze znajduje się sejf. Trzeba go otworzyć. Do tego potrzebujemy najlepiej delikatnych rąk. No ale nie każdy się na tym zna. Więc kto umie otwierać sejfy? - spojrzał na mnie znacząco. - Dokładnie. Potem zabieramy złoto na jacht i spieprzamy
Co? Nie... nie mogłem zostawić tutaj Nan. A przecież nie mogłem jej zabrać, bo była Abigail i chłopaki. Absolutnie nie mogłem zgodzić się na ten pomysł. Przecież nie rozerwę się, by być w dwóch miejscach na raz.
Akcja mogła trwać z tydzień. To za dużo na rozląkę. Nie chciałem.. Nie mogłem. Ona mnie potrzebowała. Pokręcilem głową.
- Nie mogę - wyznałem.
Wszyscy na mnie spojrzeli bardzo zdziwieni. Starałem się zachować kamienny wyraz twarzy, co nieco utrudniały mi przeszywające wzdłuż i wszerz spojrzenia kolegów.
Nie mogłem postąpić inaczej. Musiałem tu zostać. Przecież jej nie schowam w walizce.
- Nie mam czasu - wyjaśniłem.
- A co masz innego do roboty? Co jest dla ciebie ważniejsze niż złote jabłko? - zaczął dyskutować z wyrzutem Marcus.
- Pieniądze mogę zdobyć inaczej - wzruszyłem ramionami. Jasne. Miałem ochotę na złoto z sejfu, ale nie miałem wyjścia.
Można powiedzieć, że oszalałem na jej punkcie. To co jest między nami zaczyna być poważne, a nie chcę dać satysfakcji Louis'owi i zranić Nan. Tak czy inaczej nie chce tego robić.
- Stop - odezwałem się po chwili. - A możemy zrobić to w innym terminie? Za miesiąc? - spytałem. Mniej więcej wtedy byłaby juz poza ośrodkiem. W domu, którym bym jej oferował. Ważne, że byłaby bezpieczna, a ja mógłbym zostawić ją na kilka dni. Mogła by zadzwonić w każdym momencie. Potrzebowałem nieco czasu. Spojrzałem z nadzieją na szefa.
- Czyś ty już totalnie zwariował? Nie ma co czekać. Wiesz ile gangów tylko czeka, żeby zdobyć to jabłko? Nie możemy czekać - wściekł się Marcus.
- Możemy. Jestem pewny, że nikt się nie dowie o tym. Poza tym masz kody. Jako jedyny. Jesteś górą - powiedziałem zły. Zawsze musiał robić mi na złość. Pod górę.
- Co się z tobą stało? Zmiękłeś przez ostatni czas, czy co? Gdzie jest ten niebezpieczny Harry, który o nic nie dbał? Poprzestawiało ci się coś w głowie? W ogóle cię nie poznaje - rzucił oskarżycielsko w moją stronę szef.
Podniosłem się z fotela. Miałem teraz inne priorytety. Spiorunowałem blondyna wzrokiem. Chciałbym go udusić.
- Podobno jestem ci potrzebny. Inny termin, albo ja się wypisuje - odparłem.
- Ugh - westchnął. Wiedział, że nie ma nikogo na zastępstwo. Był skazany na moje humorki.Uśmiechnąłem się znacząco. Wygrałem. Tym razem mi się udało. Poznałem plany, pogadaliśmy i opuściłem ich. Miałem na razie z głowy wszystkie akcje.Postanowiłem odwiedzić Nannine. Może dziś spędzimy czas u niej w pokoju, albo zabiorę ją jednak gdzieś. Sam nie wiem. Zastanowię się. Tylko nie chcę znów czuć się jak na przesłuchaniu, kiedy wrócę do domu. A gdzie byłeś, a po co. To naprawdę było uciążliwe. Jadąc w stronę ośrodka i przemierzając Londyn, znów zapragnąłem zagrać.
Ale z drugiej strony nie chciałem przegrać kolejnych pieniędzy. Może powinienem był sobie odpuścić trochę. Pójdę do kasyna jutro. Dziś zajmę się moją słodką nastolatką Uśmiechnąłem się, zmieniając biegi. Wstąpiłem na stację paliw, aby uzupełnić bak. Szedłem zapłacić, kiedy obok mnie przeszła długonoga blondynka. Zmierzała do czerwonego ferrari. Ona miała po prostu ładne nogi, tak? Długie były to się odwróciłem. Stop. Harry. Ogarnij się. Jedziesz do Nan. Na pewno była by zła gdybyś po drodze zabawił się z jakąś blondyną. Nie będę przeginał. Płacąc, zastanawiałem się jakie książki jeszcze mogłem jej kupić. Uwielbiała czytać, a tam po prostu się nudziła. No, oprócz tego, że codziennie miała lekcje. Ale co ona mogła tam robić? Bawić się ekierką i ołówkiem na matematyce? No błagam. Ona musiała zacząć wreszcie żyć jak prawdziwa dziewczyna, a przy moim boku mogła tego zasmakować. Musiałem dowiedzieć się, kiedy ma urodziny. W końcu jej impreza będzie najlepsza. A to dzięki komu? A no właśnie dzięki mnie.
Chciałem ją wypytać, co by chciała na urodziny. Nie musiała się krępować. Mogła dostać wszystko. Podałem ekspedientce kartę, poprawiając okulary na nosie.
- Proszę pani? - rzuciłem, pochylając się w jej stronę. Nikogo za mną nie było, więc nie blokowałem kasy.
- Tak? - zapytała nieśmiało.
- Jaką książkę ostatnio pani przeczytała - przygryzłem wargę.
Młoda, ruda, ale nie w moim typie. Przykro mi. Lekko zdziwiona pytaniem, zaprzestała interesować się kasą. Popatrzyła na mnie jakby zobaczyła ducha. Była totalnie oniemiała.  - Co to za pytanie? Przepraszam  ale nie zbyt rozumiem o co chodzi - wydukała zdenerwowanym głosem. Starałem się opanować i nie wybuchnąć.
- To jest proste pytanie - warknąłem, ale skarciłem się w duchu. Spokojnie. - Jaką książkę mogłaby pani polecić? - spytałem raz jeszcze. No nie wierzę. Rude też są takie głupie jak blondynki? Dlatego moją żoną jest brunetka. A kochanką szatynka..
- Um... Niezgodna. Przygoda pomieszane z romansem - odparła wracając do pracy.
- Dziękuję - posłałem jej najsłodszy uśmiech i odebrałem kartę.
W drodze do Nannine, wstąpiłem do księgarni.
Zakupiłem książkę, którą poleciła ta kasjerka i jedną dodatkową w prezencie. Na pewno obie się jej przydadzą, a ta druga może ją czegoś nauczyć. Dobrze. Może jej nie czytałem, ale dobrze wiedziałem o co chodzi. Zwłaszcza po tych zwiastunach, które ciągle leciały w telewizji. Może powinienem zabrać ją na to do kina? Tak. To dobry pomysł. Może jeszcze po seansie mógłbym liczyć na ciekawą noc? Po księgarni, odwiedziłem sklep z bieliznami. Przecież obiecałem sobie, że ona również dostanie ładną. Pociągającą. I w końcu nauczy się mnie nie wstydzić. Postanowiłem kupić ciemno fioletowy komplet z koronką. Idealnie będzie pasował do jej urody. Wiedziałem jaki ma rozmiar. Sprawdziłem to ostatnio, kiedy kupowałem sukienkę. Pomyślałem, że i ta wiedza się przyda. Teraz już nie zatrzymując się pojechałem do ośrodka.
Wszedłem awaryjnym wyjściem po schodach. Sprawdziłem , czy nie ma nikogo na korytarzu, po czym szybkim marszem przedostałem się do pokoju Nan. Zapukałem do pokoju. No cóż. Kultura tego wymaga. Chyba, że jest noc i wtedy ona śpi.
Usłyszałem ciche 'proszę' po czym wszedłem do środka. Dziewczyna siedziała na łóżku otulona kocem. Wyglądała pociągająco .
Kiedy ona tak nie wygląda? Chyba dopiero wróciła z obiadu. Zamknąłem za sobą drzwi i podszedłem do stołu, gdzie zostawiłem zakupy.
- Co to jest? - zapytała wyłączając telewizor. Nawet nie zauważyłem, że chodził,  gdy przyszedłem.
Oparłem się o blat i założyłem ręce na klatkę.
- Może zacznijmy od tego, abyś się ze mną przywitała?
Posłałem jej ciepły uśmiech, a ta prawie od razu przybiegła, dając mi słodkiego całusa w policzek. Objąłem ją, kładąc dłonie na jej pupie. Przyciągnąłem ją bardziej do siebie. Kochana maleńka.
- Mam dla ciebie prezent. Sama zobacz - skinąłem głową na torby.
Zmrużyła na mnie oczy podejrzliwie, po czym zerknęła do torb. Najpierw trafiła do reklamówki z książkami. Wyjęła najpierw tą, którą poleciła ta kasjerka, a potem sięgnęła po drugą. Zdziwiona przeczytała tytuł na głos.
- Pięćdziesiąt twarzy Grey'a.
- Tak - potwierdziłem. - Może ci to przybliży nasze przyszłe życie. To znaczy nie tak dosadnie. Nie jestem Greyem.
Na twarzy dziewczyny pojawił się ogromny uśmiech i dwa rumieńce. Wyglądała słodko.
Na dodatek przygryzła wargę. Pocałowałem jej czoło i wskazał em na drugi prezent.
- Jeśli tam znajdę jakieś zabawki erotyczne , to nie wiem , czy chcę je widzieć - powiedziała, zwilżając wargi językiem.
- Nie martw się. Nie tym razem, ale możesz liczyć, że kiedyś i to znajdziesz - uśmiechnąłem się łobuzersko.
- Ej - ostrzegła, bijąc mnie żartobliwie w ramię. Zobaczyła zawartość kolejnej torby i po prostu zaniemówiła. Szczęka opadła jej prawie na ziemię.  Wyciągnęła komplet bielizny i przyłożyła do ciała. Nie musiała zakładać tego na siebie, a już wiedziałem, że będzie jak ulał.
Uśmiechnąłem się szeroko, znów składając dłonie na klatce. Idealnie. Nie musiałem nic mówić. Wiedziała, że chcę ją w tym zobaczyć.
- Teraz? - spytała, jakby czytała mi w myślach.
- Teraz - potwierdziłem.
- Ale..
- Nie drażnij mnie - uciąłem. - Kim jestem? - spytałem. Nie chciałem, aby o tym zapominała.
- Skoro tak ma być,  to zabierz to wszystko ode mnie. Nie chce tego - krzyknęła, oddając mi bieliznę. Pobiegła do łazienki i zamknęła się.
Wziąłem głęboki oddech i poszedłem za nią. Oparłem się o drzwi rękoma.
- Kochanie, nie gniewaj się, tak? - mój ton był łagodny. - Wiesz dlaczego to robię? Bo jesteś piękna, a ja nie chcę, abyś się mnie wstydziła. Ja jestem dla ciebie, ty dla mnie.
- Nie chcę cię widzieć. Boję się jak na mnie krzyczysz - zaszlochała cichutko.
- Przepraszam, nie będę. Miałem dzisiaj ciężki poranek. Nan, wyjdź do mnie. Nie zrobię ci krzywdy.
Już nic więcej nie usłyszałem. Drzwi po chwili otworzyły się, a w nich stała zapłakana dziewczyna.
Przyciągnąłem ją i oplotłem ramionami. Nie chciałem widzieć jej łez. Tego jak cierpi. Była taka delikatna. Wszystko mogło ją skrzywdzić. Poczułem jak jej drobne ramiona oplatają się wokół mojej talii. Ścisnęła  mnie lekko, po czym nieco odsunęła.
- Przepraszam, Sunshine - mruknąłem, patrząc w jej oczy. - Nie chcę, żebyś się krępowała. Możesz powiedzieć mi wszystko. Nie jestem obcy.
No i tutaj w zasadzie byłem obcy, ale w końcu mięliśmy razem robić wszystko. Miałem być jej nauczycielem, więc musiałem zyskać jej zaufanie. Musieliśmy być szczerzy ze sobą. Bynajmniej ona musiała.
Przypomniałem sobie, że chciałem wiedzieć kiedy ma urodziny. Wziąłem jej dłoń i pociągnąłem w stronę krzesła.
- Kiedy masz urodziny? - spytałem, siadając, a ją biorąc na kolana.
- 15 lutego - odparła, wzruszając ramionami.
- 14 dni po mnie - odpowiedziałem, jeżdżąc palcami po jej udzie.
- A, dobrze wiedzieć - powiedziała, przygryzając wargę.
Położyłem dłoń na jej policzku. Miała bardzo subtelną skórę.
- Może pójdę przebrać się w tą bieliznę? - zaproponowała, patrząc na mnie z uśmiechem.
- Ale nie będziesz już płakać? - przygryzłem jej dolną wargę i pociągnąłem.
- Jak mnie przytulisz, to nie - odparła opierając czoło o moje.
Objąłem ramionami moją małą dziewczynkę. Zamknąłem oczy, wzdychając zapach jej miękkich włosów.
- Dobra. Zaraz wracam, ale żeby nie było. Ubranie zakładam z powrotem - ostrzegła , chwytając komplet.
- Kochanie - jęknąłem. - Pokaż mi się. Później się ubierzesz i porozmawiamy.
- Okey - przytaknęła , uśmiechając się pogodnie.
Zeszła z moich kolan i weszła do łazienki. Podniosłem się, rozglądając. Chodziłem oglądając jej książki. Duża była ta kolekcja. Zmarszczyłem brwi, kiedy usłyszałem, że ktoś szarpie za klamkę. Ups. Zamknięte.
- Nannine? - usłyszałem kobiecy głos. - Jesteś tam? To ja Anisha.
A więc pani doktor przyszła na kontrolę. Wyjąłem szybko z kieszeni telefon i napisałem sms'a do Tomlinsona.
'Jeśli nie chcesz, żeby Anishy się coś stało, to zabierz ją spod pokoju Nan'
Byłem spokojny. Drzwi były zamknięte, a Nannine nic nie słyszała z łazienki.
Nie mogła się dowiedzieć o wizycie, a kobieta raczej nie wyważy drzwi. Nie otrzymałem odpowiedzi, ale domyśliłem się, że Louis jest już w drodze do nas. Po minucie nie słyszałem już głosu narzeczonej Tommo. Siedziałem wygodnie na brzegu łóżka, kiedy z łazienki wyszła dziewczyna w mega seksownej bieliźnie. Wiedziałem, że ma piękne ciało. Trzeba było je tylko czymś podkreślić. Oblizałem dolną wargę, uśmiechając się lubieżnie. Zlustrowałem ją wzrokiem. Była skrępowana. To jasne. Ale kurwa taka seksowna. Miałem ochotę przelecieć ją tu i teraz, ale nie była na to gotowa. Szkoda. Musiałem panować nad sobą.
Poprawiłem się nerwowo na łóżko. No. Styles. Pilnuj się, albo twój przyjaciel usłyszy i stanie na baczność.
- Wyglądasz przepięknie. Wiedziałem, że będzie pasować - odparłem , lustrując ją wzrokiem.
- Dzięki... chyba - wymamrotała niepewnie. Spuściła wzrok na stopy i zaczęła nerwowo ruszać nogami. O nie. Tylko nie to.  Im więcej się ruszała, tym bardziej musiałem się pilnować. To było cholernie trudne.
- To może idź się ubrać - powiedziałem niechętnie. - Zanim stanie się coś, czego nie lubisz robić. - dodałem.
Spojrzała na mnie zdezorientowana. Zmarszczyła brwi i oparła się o futrynę.
- Czego nie lubię? - wychrypiała dociekliwie. Kurna,  zaraz mnie coś strzeli - pomyślałem.
Zamknąłem oczy. Dziewczyny mają łatwiej. Robi im się mokro, przebierają nogami, ale wytrzymają. A ja? Mam chodzić z namiotem w spodniach? Już i tak czułem ciśnienie.
- Pamiętasz co robiłaś ostatnio...ze mną? Ustami? - mruknąłem.
- A... - jęknęła, nie zdając sobie sprawy z tego, jak gigantyczny podtekst erotyczny to miało.
- Nan - szepnąłem bez tchu. - Właśnie. Idź się ubierz, bo ja naprawdę będę miał kłopot. Reaguję na piękną kobietą, która jest moja.
- Kiedy ja nie chcę się ubierać - powiedziała, zaskakując tym mnie najbardziej jak się dało.
Otworzyłem szeroko oczy i spojrzałem na nią zszokowany. Przecież się wstydziła. Poza tym wcale mi nie pomagała.
- No nie patrz tak na mnie - powiedziała , chichocząc przy tym nerwowo.
Wstałem z łóżka i wolno do niej podszedłem. Obróciłem ją, tak że była do mnie tyłem. Delikatnie całowałem szyję dziewczyny. Widok tak skąpo przykrytego jej ciała sprawiał, że wariowałem w środku. Dobrze wiedziałem, że moje sunshine nie zdawało sobie z tego sprawy. Nie była świadoma.
- Harry - zaczęła cicho.
- Do niczego nie dojdzie - obiecałem jej.
- Ja... nie ważne. Zapomnij - powiedziała , odsuwając się ode mnie.
- Powiedz mi - odwróciłem ją i spojrzałem w oczy. - Mieliśmy być szczerzy.
- Wiem, ale to nie jest ważne. Naprawdę - tłumaczyła, patrząc mi prosto w oczy.
- Wszystko jest ważne. Powiedz mi. - nalegałem łagodnie. Ułożyłem dłonie na biodrach dziewczyny i zataczałem palcami kólka na jej skórze.
- Mam dla ciebie zaproszenie na ślub doktora Tomlinsona - wymamrotała.
Uśmiechnąłem się w odpowiedzi. O tym to ja wiem.
- Cieszę się, ale ja idę tam jako świadek.
- No właśnie. A twoja żona? - zagadnęła niespokojnie
- Ona nie idzie - wyjaśniłem spokojnie. - Nieznosi Louisa.
- Acha...- mruknęła.
- Więc - pochyliłem się nad nią - pójdziemy razem kochanie.
- Naprawdę? - zaćwierkała z nadzieją.
Pokiwałem głową i uniosłem ją. Oplotła nogami moje biodra.
- Jutro pójdziemy ci kupić sukienkę.
- Ale ja nie mam pieniędzy - pisnęła , patrząc mi prosto w oczy.
- Ale ja mam. Oto się nie martw - zapewniłem ją.
To było naturalne, że będę za nią płacił. Nawet gdyby miała milion na koncie.
- Tak bardzo ci dziękuję - odparła, zanim złączyła nasze usta w pocałunku.
Przyparłem ją do ściany i delikatnie, naprawdę delikatnie oddałem pocałunek. Potem przeniosłem ją na łóżko. Wziąłem koszulkę dziewczyny i naciągnąłem ją na jej ciało.
- Chcę to zrobić z tobą, Harry - szepnęła mi do ucha.
- Też tego pragnę - kucnąłem przy łóżku i pocałowałem jej dłonie.
- Już niedługo - uśmiechnęła się.
Również się uśmiechnąłem i usiadłem obok. Zaczęliśmy normalną rozmowę. Bez podtekstów. Bez złości. Leżała głową na moim brzuchu, podczas kiedy ja bawiłem się jej włosami. Pytała o błahe rzeczy. Jaki lubię kolor, jaką porę roku preferuje. Czy umiem pływać, czy często chodzę na siłownię. Dużo się o mnie dowiedziała. Przesiedziałem z nią kilka godzin, a tematy się nie skończyły. Jednak Nan po prostu odpłynęła. Przez chwilę patrzyłem jak śpi, a później opuściłem pokój.
~~~*~~~
Witajcie w ten gorący dzień. Mamy nadzieję, że tęskniliście. Zostawiajcie komentarze i motywujcie nas.
Pierwsza część jest już napisana i ma dokładnie 20 rozdziałów.

10 komentarzy:

  1. jacy oni są słodcy matkoooo <3 szybko następnyy :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Brak słów, cudo. Szybko proszę next <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Uhh dajcie szybciutko next. Ten rozdział jest genialny

    OdpowiedzUsuń
  4. Już nie może doczekać się kolejnego:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kochane Slodziaki :)
    Harry jest dla niej taki delikatny xd
    Awwwww
    Super rozdział :3
    Zycze weny i do nastepnego :* <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Ewidentnie wyczuwam coraz większą nutę zakochania ❤
    Harry troskliwy = Harry Ideał faceta ❤❤❤
    No cóż... Wiadomo jaka jest sytuacja ale Nan (to tylko czysta moja opinia) jest zbyt uległa...

    Ściskam i życzę weny
    You Belong With Me

    OdpowiedzUsuń
  7. Aww urocze xx
    @ziam___shipper_

    OdpowiedzUsuń
  8. Wow wow! Super rozdział, jak każdy z resztą ;] czekam na następne części :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Macie talent laski, trzymajcie tak dalej :) :* czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń