poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Rozdział 8

W moich uszach rozbrzmiewała piosenka Eda Sheerana, kiedy siedziałam w miękkim fotelu u psychologa. Doktor Tomlinson kazał mi się odprężyć przed rozmową. Zamknęłam oczy, słuchając jego rad. Nie wiedziałam, jak ten człowiek na dystans widzi, że myślę o czymś co mnie denerwuje, co mnie męczy. Był na prawdę dobrym lekarzem. Pewnie wszędzie bili się o niego, żeby go zatrudnić. Zachichotałam w myślach na to wyobrażenie.
Próbowałam się odprężyć i o dziwo zaczynało nieco pomagać. Jednak w głowie nadal miałam wydarzenia z poprzedniej nocy.
Ja leżąca przy Harry'm, mężczyźnie, który wzbudza jednocześnie strach i zainteresowanie. Człowiekiem, który był tak pewny siebie, że nie było dla niego punktu zaskoczenia. No może z wyjątkiem jednej chwili. To był zupełny przypadek. Nie sądziłam, aby mogło się to powtórzyć. Był przygotowany na wszystko. Może chciałam go poznać? Może chciałam, aby pokazał mi siebie takiego jakim jest. To dlatego, że byłam zamknięta tutaj. Chciałam poznać świat od innej strony. I to był mój prawdopodobnie błąd. Ale cóż mogę na to poradzić? To wszystko uświadomiło mi, jak mało wiem, będąc w tej dziurze. Zaczęłam być jeszcze bardziej ciekawa tego, co jest poza ośrodkiem. Chciałam wyjść, zobaczyć i może nie wrócić już tutaj.
Harry prawdopodobnie mógł mi to pokazać. Lecz zastanawiało mnie dlaczego wybrał mnie, małolatę w psychiatryku. To atrakcyjny mężczyzna. Musiałam to przyznać. Był przystojny i miał żonę.
Chociaż ona o tym nie wiedziała. Może im się nie układało? Może nie powinnam brać winy na siebie? To on  mnie uwodził. Bardzo efektownie zresztą.
*Harry* 
Stałem w salonie aut i zastanawiałem się po co jej nowy samochód. Wiedziałem, że lubi wydawać pieniądze, ale ta inwestycja wydawała mi się bezsensu. Wolałem jednak uniknąć kłótni.  Objąłem żonę w tali i oglądałem z nią różne modele.
- Który ci się podoba, Abbie? - spytałem, całując jej policzek.
- Problem w tym, że żaden, Harry. Musimy pojechać gdzie indziej - mruknęła niezadowolona. Widziałem na jej twarzy znudzenie, gdy patrzyła na samochody.
- A co? Potrzebujesz różowego w kropki bordo? - syknąłem zirytowany.
Nie wytrzymałem. Mamy w domu dwa auta. Po co nam kolejny? Żeby stał w garażu i zajmował miejsce.
- Nie. Chcę ładny, czarny - powiedziała twardo, wyrywając się z mojego uścisku. Nie miałem ochoty na żadne kłótnie. Tym bardziej tutaj.
Machnąłem ręką i wziąłem głęboki oddech. Nan była łatwiejsza w obsłudze. Delikatna, słuchała, bała się. Pozwoliłem Abigail na za dużo. Pozwała sobie mną manipulować, co ani trochę mi się nie podobało. Ruszyła przede mną do szklanych drzwi salonu. Kiwnąłem głową na sprzedawcę i wyszliśmy na świeże powietrze. To ile dzisiaj zwiedzimy? Pół Bristol, jak znam życie. Dziewczyna maszerowała do samochodu, nie zamierzając nawet na mnie spojrzeć. Co za baba - pomyślałem, przewracając oczami. Wsiadłem do land rovera i odpaliłem silnik. Nie odezwałem się słowem, czując że moje ciśnienie bardzo się podniosło. Najwidoczniej miała okres, dlatego próbowała mną dyrygować. To znaczyło, że nici z seksu, a miałem ochotę. Boże, dlaczego wszystko dzisiaj było przeciwko mnie? Co takiego uczyniłem? Do tego w nocy planowaliśmy z chłopakami akcję.
- Jedziemy do kolejnego salonu - powiedziała chłodno, czekając, aż otworzę jej drzwi. Była nie do przekonania czasami, co nie mało mnie denerwowało. Szczególnie, że nienawidziłem, kiedy mi się stawiała. Owszem, czasem było to pociągające, ale czasem miałem dość.
- Nie. Jedziemy do domu - otworzyłem jej drzwi i obszedłem auto. Miałem kluczyki, miałem władze. Proste. Wsiadłem, czekając na żonę.
- W takim razie, pójdę na piechotę, jak już podwieziesz mnie pod dom - oznajmiła, nie zwracając na mnie uwagi. Oparła głowę o szybę i patrzyła na krajobraz miejski.
Uśmiechnąłem się pod nosem. Możesz iść - pomyślałem. Miałem dostęp do naszych kont. Wystarczyło zablokować jedynie jej kartę. Zemsta była słodka. Zrobiło to od razu będąc w swoim gabinecie. Nie będzie się ze mną bawiła. Jeśli myślała, że może sobie mnie ignorować, to się grubo myli. Dobrze, że mam jeszcze Nannine. Ona chociaż wie, że się ze mną nie zadziera. Właśnie. Nan. Moje sunshine. Nie zamierzałem czekać do wieczora. W nocy nie miałbym czasu, a teraz mnie brała ochotę. Słoneczko zrobi dla mnie wszystko, jeśli chciała być posłuszna. Miałem zamiar nieco to wykorzystać. Oczywiście byłbym jej bardzo wdzięczny. Wróciłem do samochodu i zadzwoniłem do Louisa. Musiał mnie wpuścić.
- Halo? - usłyszałem cichy, spokojny głos Tomlinsona.
- Za godzinę otworzysz mi drzwi - powiedziałem na starcie, odpalając silnik.
Włączyłem zainstalowany w aucie zestaw głośnomówiący. Tak łatwiej było mi się skupić na rozmowie oraz prowadzeniu.
- Chyba śnisz, po co znowu chcesz tu przychodzisz? - powiedział rozzłoszczony. Widać było, że nie był zadowolony moim kolejnym przybyciem.
- Nie twoja sprawa, przyjacielu - patrzyłem na drogę, uśmiechając się pod nosem. Jak łatwo ich wszystkich doprowadzić do białej gorączki.
- A właśnie moja, bo nie pozwolę,by coś się stało na terenie ośrodka - syknął rozdrażniony. Czy wszyscy dziś są jacyś nie w sosie? O co im kurwa chodzi?
- Już wiem - odezwałem się po chwili drwiącym tonem. - Ma okres i nie możesz wyruchać? Stary, współczuję, ale naprawdę nie radzę być przeciwko mnie. Lepiej graj w mojej drużynie. Spokojnie, spokojnie - zapewniłem go. - Nikomu krzywda się nie stanie. Za godzinę jestem, a ty doktorku idź na dyżur.
Uwielbiam żartować z jego profesji. Zrobił się taki uczciwy i sprawiedliwy... Heh - zaśmiałem się pod nosem, rozłączając jednocześnie z Tomlinsonem. Dzisiaj będzie nie zła zabawa...
Już wiedziałem o co poproszę moją księżniczkę. Spełni moje życzenie. Nauczę ją czegoś. Żal mi jej. Siedziała tam sama, nie miała dostępu do niczego. Nie wyglądała na chorą psychicznie. Myślałem, że chciała tam zostać, bo poza ośrodkiem nie miała nic. Kiedy dojechałem na miejsce, zaparkowałem samochód w cieniu i poszedłem do tylnego wejścia, którym wchodziłem za pomocą Louis'a. Nacisnąłem delikatnie klamkę i mimowolnie się uśmiechnąłem, gdy poczułem, jak drzwi się otwierają. Brunet był jednak dobrym przyjacielem.
Uśmiechnąłem się sam do siebie i wszedłem po schodach awaryjnych na pożądane piętro.
Mój piękny fartuch i ja. Dla innych pacjentów byłem lekarzem. Niech i tak będzie. Ruszyłem korytarzem do odpowiednich drzwi. Wiedziałem, że była już po zajęciach oraz obiedzie. Dlatego godzinę temu Louis mógł ze mną rozmawiać, gdyż miał przerwę.  Zapukałem jak na dżentelmena przystało. Po dwóch sekundach otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. Dziewczyna stała przy oknie nie wzruszona. Rękami opierała się o parapet i zapatrzona była w coś na zewnątrz.
Zdezorientowany podszedłem do niej nieco bliżej.
- Tiffany, chodź zobacz. Znowu przyleciał - powiedziała z entuzjazmem w głosie, lekko podskakując w miejscu.
Byłem pewny, że nie spodziewała się mnie tutaj. Nie było wieczora, a właśnie wtedy przychodziłem. Cóż, mała niespodzianka. Ułożyłem dłonie na jej biodrach, a moje usta złożyły delikatny pocałunek na karku dziewczyny. Zamarła przez chwilę i byłem pewny, że przestała czerpać powietrza.
Odwróciła się szybko, a kiedy mnie zobaczyła, jej oczy zrobiły się niesamowicie wielkie. Otworzyła usta ze zdziwienia i szybko pobiegła w kierunku drzwi. Nie rozumiałem jej dziwnego gestu, ale zaraz zobaczyłem, że dziewczyna zamknęła drzwi na klucz, po czym oparła się o nie plecami.
- Co ty tu robisz? - spytała, gromiąc mnie wzrokiem.
Kolejna, która ma okres? Zmówiły się na mnie, czy co?
Wzniosłem oczy ku sufitowi. Boże,dlaczego mścisz sie na mnie? Co takiego uczyniłem? Spojrzałem na Nannine i westchnąłem, podchodząc bliżej.
- Nie masz czerwonego światełka, prawda? - spytałem.
Chociaż to dzisiaj nie istotne.
- Czego, nie mam ? - powiedziała, marszcząc brwi.
- Okresu - wyjaśniłem, krzywiąc się.
Wziąłem jej delikatną rękę i pociągnąłem dziewczynę w stronę łóżka. Z ramion zrzuciłem to denerwujące, białe wdzianko.
- Nie, ale nic ci do tego - powiedziała nieco łagodniej, rumieniąc się.
Ach, czyli typ dziewczyny, która nie lubi o tym gadać? Ok. Zapamiętam. Nie kontynuowałem tematu. Pociągnąłem ją obok siebie i westchnąłem. Po chwili jednak wstałem. Niezupełnie wiedziałem jak oto poprosić. Chodziłem po pokoju, co obserwowała na pewno z rozbawieniem. Teraz to ja wyglądałem jak wariat. W końcu przeczesałem palcami włosy i spojrzałem na brunetkę.
- Musisz mi pomóc.
- Yyy... chyba jesteś na tyle duży, że nie potrzebujesz pomocy małolaty, co? - spytała całkowicie poważnie. Gdyby się zaśmiała, pożałowałaby, ale jak widać już wyczuła, że nie ma sensu mnie denerwować.
Przetarłem twarz dłońmi. Nie będę robił tego własnoręcznie. Aż tak nisko nie upadłem. Było tyle kobiet, które mogłem wykorzystać. Ale chciałem Nan. Chciałem jej pokazać jeszcze dużo. Na razie mogliśmy zacząć od małej zabawy.
- Zrobisz mi dobrze - powiedziałem wolno, lecz wyraźnie.
- Pff, że co? - prychnęła rozbawiona, zaskoczona i zła. Wszystko na raz. Chyba nie takiej pomocy się spodziewała mi udzielić.
Ale nie żartowałem. Jeśli coś chciałem, to to zyskiwałem. Tak było i w tym przypadku. Podszedłem do niej i wplotłem palce w jej długie, ciemne włosy.
- To co słyszałaś. Pamiętasz jak dwa dni temu mnie zdenerwowałaś i dostałaś w twarz? Nie chcemy tego powtarzać - odparłem.
Może nie tak chciałem zacząć z nią tą zabawę, ale byłem zbyt podrażniony. Chciałem, żeby wreszcie mi pomogła, a nie pieprzyła się z tym. Ja mogłem pieprzyć ją, ale nie dzisiaj. Niestety. Westchnąłem głośno. Ewidentnie była dziewicą i musiałem przygotować ją do tego wszystkiego. Byłem już pewny, że to ze mną przeżyje swój pierwszy raz. Ona natomiast jeszcze żyła w niewiedzy. Rozpiąłem pasek spodni jedną ręką, ciągle na nią patrząc. Dziewczyna przerażona, zacisnęła ręce na swoim swetrze i obserwowała moje ruchy z uwagą. Bała się. Jak zawsze. Nauczę ją wszystkiego, ale musi zacząć mi ufać. Ze mną była bezpieczna. Nie zamierzałem krzywdzić jej celowo. Tylko za karę, ale jak na razie słuchała i nie było takiego potrzeby. Pogłaskałem policzek brunetki, spokojnie patrząc w jej oczy. Moje spojrzenie z pewnością mówiło "nie bój się". Spowodowało to, że Nannine lekko się rozluźniła, ale z pewnością wyobrażała sobie taką sytuację zupełnie inaczej. Przykro mi, lecz to nie koncert życzeń.
- Musisz mi pomóc - powtórzyłem. - Wiesz dlaczego, skarbie? - spytałem, robiąc palcami kółeczka na jej skórze. - Bo mnie to boli. Nie wytrzymam tak długo. Proszę... - starałem się być przekonywujący. Oczywiście mogłem ją zmusić, lecz nie chciałem tego. Chciałem, żeby nie czuła się wykorzystana i porzucona. Bo nie miałem takiego zamiaru.
- A-ale ja nie wiem, co mam robić - wyszeptała, a zabłąkana łza spłynęła po jej policzku.
Odsunąłem się lekko i opuściłem czarne rurki. Zapewne idealnie widziała, że miałem problem. Moja męskość nie miała miejsca w bokserkach. Czułem się niekomfortowo z tym. Chciałem, żeby ulżyła mi tymi słodkimi ustami.
- Spokojnie - otarłem słoną krople. Niech nie płacze. Nie lubię tego. - To trochę jak...hmm lizak - zasugerowałem. - To proste. Będziesz wiedziała, co robić jak już zaczniesz - dodałem z otuchą.
Brunetka nieco nie przekonana, obeszła mnie dookoła. Starała się nie patrzeć na moje bokserki, ale widziałem, że kiepsko jej to wychodzi. Była ciekawa i wystraszona. Dziwiło mnie to, bo była bardzo ładną dziewczyną i myślałem, że miała już okazję przeżyć te wszystkie sytuacje, ale z drugiej strony kogo mogła mieć w tym głupim ośrodku? Odpychała od siebie wszystkich. Nie chciała z nikim utrzymywać kontaktu. Poza tym miała to zrobić z jakimś wariatem? Nie sądzę, aby pozwalali tutaj na takie znajomości. Wszystko musiało być pod kontrolą, aby nikomu nie stała się krzywda. Biedna dziewczyna. Tak mało wiedziała. A tam, na zewnątrz tyle ją czekało. Oblizałem usta i usiadłem na brzegu jej łóżka. Złapałem ją za biodra i przysunąłem bliżej siebie. Czułem delikatne ciało brunetki i tak bardzo jej pragnąłem, jednak nie będziemy tego dziś robić. Złapałem ją za nadgarstki i szarpnąłem w dół, tak, że zamiast upaść na kolana, upadła na mnie. Uśmiechnąłem się do niej i poruszyłem zabawnie brwiami.
- Potrzebuję twojej pomocy - powtórzyłem.
Oparłem czoło o jej i musnąłem jej usta. Miała takie słodkie wargi. Lubiłem ją całować. Wtedy nieśmiało oraz nieumiejętnie oddawała pocałunki. To była kolejna rzecz, którą musiałem ją nauczyć. Czułem się w pewien sposób zwycięsko, że mogłem być nauczycielem.
- Klęknij - rozkazałem, trzymając dziewczynę za ramiona.
Zrobiła to, a na jej policzkach pokazały się urocze rumieńce. Doprawdy to słowo zaczyna mnie prześladować. Zrobiłem się romantyczny. Prychnąłem pod nosem i wziąłem jej dłoń.
- Najpierw mnie dotknij - powiedziałem spokojnie.
Dziewczyna posłusznie to zrobiła, a ja odchyliłem głowę z rozkoszy. Jeden, delikatny dotyk, a ona już miała mnie w garści. Dobrze, że o tym nie wiedziała, bo mogłaby to jeszcze wykorzystać.
Abigail za to miała te wiedzę. Była pewna każdego ruchu i umiała się zemścić. Ciekawe, co będzie jak wrócę do domu. Auta to ona dzisiaj nie kupiła.
Pewnie będzie wściekła jak osa. Ale z drugiej strony może będę mógł liczyć, na jakąś drobną zabawę na zgodę?
Teraz i tak nie było to istotne. Miałem przed sobą Nan i to ona teraz miała zrobić mi dobrze.
- Dobrze - odezwałem się ponownie. - Zsuń bokserki i po prostu weź go do buzi - moja prośba brzmiała bardzo ...erotycznie.
Ale tak właśnie było.
Dziewczyna posłusznie to zrobiła. Mogę przysiąść, że widziałam w jej oku błysk zaskoczenia, kiedy zobaczyła mojego małego przyjaciela. Spojrzała to na mnie to w dół, a jej policzki zrobiły się jeszcze bardziej czerwone.
No tak. Robiło wrażenie, bo małym nazwałem go pieszczotliwie. Gdybym chciał wejść w nią, czuła by się bardzo rozpychana. Wplotłem na nowo palce w jej włosy i ją naprowadziłem. Nie chciałem, żeby się bała. To nie było nic złego. Jedynie miała mi pomóc i ulżyć. Drzwi były zamknięte. Nikt nie mógł wejść. Nie umiałem dłużej wytrzymać.
Dziewczyna delikatnie uchyliła usta, a ja szybko pociągnąłem jej głowę w dół, tak, że poczułem ciepło bijące z jej buzi. Wypuściłem przerywany oddech i zacisnąłem oczy. Nan musiała poczuć się niekomfortowo, bo szybko odsunęła się ode mnie.
- Nie tak szybko - powiedziała zawstydzona.
Jęknąłem głośno. Wiedziałem, że robi to pierwszy raz, ale tak bardzo chciałem już dojść. Chciałem poczuć błogość. Poczekałem na jej kolejny ruch, wyrównując oddech,
- Możesz się tak nie ruszać? Tylko mnie odstraszasz - wymamrotała nieco odważniej.
- Przepraszam, ale zaraz mnie rozsadzi - odparłem.
- To twój problem. Jak chcesz, żebym ci pomogła, to rób, to co mówię - powiedziała śmiało. Spojrzałem na nią karcąco, ale ta zrobiła to samo.
- Dobrze wiesz, że mogę cię zmusić. Więc nie dyktuj mi zasad. Rób to powoli, jasne. Gdzie nam się śpieszy - wywróciłem oczami.
Nie odpowiedziała mi, bo po prostu lekko wsunąłem w jej usta moją męskość.
Poczułem, jak drażni mój koniec językiem i delikatnie ze spokojem, bierze więcej. Czułem już ten błogi stan. Byłem na prawdę zadowolony, że Nannine była taka posłuszna.
Niby nie umiała, ale efekty były dobre. Kolejny jęk wypuściłem z ust. Mógłbym przysiąc, że usłyszałem cichy chichot ze strony dziewczyny, ale byłem tak zaaferowany przyjemnością, jaką mi właśnie dawała Nannine,że nie zwróciłem na to uwagi. Kierowałem jej głową, nieco przyśpieszając. Te jej słodkie usta...Och tak. Działały cuda. Podobało mi się. Abbie robiła to zupełnie inaczej. Robiła to zbyt szybko, a Nannine? Robiła to powoli, delikatnie. Polubiłem to. Tą jej niewinność.
Poczułem, że powoli dochodzę, więc przyspieszyłem ruchy dziewczyny jeszcze bardziej. Już po chwili wybuchnąłem. Po jej podbródku polało się białe nasienie. Zamknąłem oczy, wcześniej widząc jak sprawnie wszystko połyka.
- Dzielna dziewczynka - szepnąłem po paru minutach.
Była zdezorientowana, zagubiona. Nie wiedziała, czy zrobiła to dobrze, ale uśmiechnęła się lekko. Ubrałem bokserki oraz spodnie. Doprowadziłem się do normalności, wyrównując także oddech. Już wiedziałem do kogo zwrócę się o pomoc następnym razem.
- Czas się odwdzięczyć...- wymruczałem.

9 komentarzy:

  1. Kurwa jak można teraz przerwać, uhh mam ochotę za takie coś powiesić. Dobra to był żart, a teraz na powarznie. Rozdział jest genialny, no nasz szef uczy, a ona się stara. Czekam na next ❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Normalnie was uduszę za to! Przerwać w takim momencie!? I tak was kocham <3 Czekam na kolejny rozdział. ten jest po prostu boski.
    ~Paula~

    OdpowiedzUsuń
  3. Już sobie wyobrażam jej minę:)

    OdpowiedzUsuń
  4. O KURWA ZAJEBISTY ROZDZIAŁ I JUŻ NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ CO SIĘ STANIE NASTĘPNYM I KIEDY W KOŃCU HAZZ PORWIE NAN Z OŚRODKA XD
    PROSZĘ DODAJ SZYBKO ROZDZIAŁ, BO CHYBA MNIE "ROZSADZI" :D
    @ziam__shipper_

    OdpowiedzUsuń
  5. Super ,brak słow po prostu :)
    Nie spodziewałam się ze Harry tak szybko będzie chciał aby Nań zrobiła mu dobrze,ale powiedział :czas się odwdzięczyć, co to się będzie działo w następnym ;o pewnie znów powali nas na kolana XD
    Życze weny i do następnego :* <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Genialny! Irytuje mnie ta żonka Styles'a... Nie nic xd świetny rozdział, nie moge się doczekać nexta <3 xx

    OdpowiedzUsuń
  7. Zostałyście nominowane do LBA więcej tutaj -
    http://sweetlittlegirlsadventure.blogspot.com/p/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń
  8. Niesamowite *.* Zapraszam do mnie :* http://liveisbruntal.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń